Wtorek, 23 kwietnia 2024

imieniny: Jerzego, Wojciecha, Adalberta

RSS

Długi Odry nie zabiją. Wszystko w rękach udziałowców i miasta… [WYWIAD]

01.01.2023 13:04 | 3 komentarze | ska

Z Marcinem Piwońskim, który od października tego roku objął funkcję prezesa zarządu Odry Wodzisław Śląski rozmawiamy o zastanej sytuacji, długu, kłopotach, motywacji i potrzebach w 2023 roku.

Długi Odry nie zabiją. Wszystko w rękach udziałowców i miasta… [WYWIAD]
Zwieńczeniem obchodów jubileuszu Odry Wodzisław była gala w Chacie Staropolskiej. fot. F. Kamczyk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Długi Odry nie zabiją. Wszystko w rękach udziałowców i miasta… [WYWIAD]

Szymon Kamczyk. Zmiany, zmiany, zmiany. Co pan zastał, obejmując stanowisko prezesa zarządu?

Marcin Piwoński. - Niestety… początki po objęciu sterów nie były różowe… Na start przede wszystkim drużyna. Brak wyników i wysokie porażki, więc podjęliśmy próbę wyprowadzenia zespołu razem z trenerami – Trzeciakiem i Kłusem. 2-3 kolejki i niestety pożegnaliśmy się, bo nie było nawet światełka. Podkreślam, że razem z trenerem Trzeciakiem i Kłusem podjęliśmy decyzję o rozstaniu. Po objęciu sterów przez trenera Haudera – przede wszystkim odżyła drużyna i chyba wszyscy zawodnicy którzy pozostali w klubie to potwierdzili. Choć nie zdobyliśmy wielu punktów, ale radość z gry, radość z treningów oraz wyniki grając mecze „na styku” pokazały, że to była dobra decyzja. Osobiście nienawidzę teorii nowej miotły, ale u nas zadziałał chyba efekt wszystkich działań, które podjęliśmy. Już tydzień po wyborach nowego zarządu zobaczyliśmy, że samobójstwem głównie ekonomicznym było zatrudniać osoby na takich warunkach – tutaj mówię o osobach, które przybyły do nas zza wschodniej granicy. Wielkim chyba sukcesem udało się w kilkanaście dni rozwiązać wszystkie kontrakty z tymi zawodnikami – przez co nie powiększaliśmy zaległości wobec sześciu najemców mieszkań.

Potem była sugestia „ustawiania meczy”…

- Mija kilkanaście dni i kolejny pożar… dziennikarze śledczy wskazują na możliwy proceder „match-fixingu” – czyli procederu bukmacherskiego zawodników. Zamieszane miały być osoby z innych klubów zza wschodniej granicy – jednak w związku z tym prześwietlani staliśmy się i my gronie klubów w których było przeprowadzane śledztwo. Od pierwszego dnia współpracujemy z PZPN i wyspecjalizowanymi służbami śledczymi i osobiście jestem w ciągłym kontakcie by sprawę wyjaśnić. Przeprowadziliśmy analizy każdej straconej bramki w tej rundzie. Do tej pory absolutnie nic i nikomu nie można udowodnić i nie ma jakichkolwiek dowodów – więc, jak dla mnie, temat powoli zamykamy, aby nie myśleć już o przeszłości, a budować wszystko wokół przyszłości. Tutaj niestety wizerunkowo moim zdaniem bardzo niesłusznie dostaliśmy lanie, które znów musimy nadrabiać.

Do normalności jeszcze chyba długa droga?

- Przyznaję, do wyjścia z „partyzantki”, głównie organizacyjnej, potrzebujemy jeszcze wielu, wielu tygodni. Przede wszystkim trzeba złapać oddech finansowy, bo niestety 1.10 gdzie faktycznie objęliśmy stery gdy konto klubowe było wyzerowane, a z szaf wychodzili kolejni obudzeni nową sytuacją wierzyciele… Tylko dzięki determinacji niektórych mniejszych udziałowców, cierpliwości nowych trenerów i zawodników udało się utrzymać na powierzchni do końca rundy.

Przez ostatnie 2-3 miesiące tak naprawdę w klubie bazujemy na emocjach, bo nikt w tym okresie od kierownika drużyny, członka zarządu, zawodnika, trenera czy prezesów nie otrzymał wypłat, ale już na święta ten temat po części został wyprostowany. Udało się 19.12.2022r. ostatecznie doprowadzić do rozliczenia Umowy sponsoringowej z miastem, przez co już na święta otrzymaliśmy „kroplówkę”, pozwalającą wypłacić część zaległości wobec urzędu skarbowego, zawodników oraz podwykonawców umowy, którzy wobec naszego klubu wykazali się cierpliwością za co chciałbym im serdecznie podziękować tutaj.

Jak pan łączy szefowanie Interowi Krostoszowice i Odrze?

- Inter jest na tyle poukładanym klubem, że w zasadzie sam działa. Każdy wie, co ma robić. Klub funkcjonuje od 20 lat i ja tylko spinam tę działalność. Uważamy, że ważne, aby grać, nie ważne w jakiej lidze. W zeszłym sezonie zagrało w Interze ponad 70 osób. Ludzie potrzebują takiej piłki amatorskiej, ale muszą się w klubie dobrze czuć i mieć zapewnione fajne do tego warunki.

Bo niektórzy komentują, że biorąc prezesurę w Odrze rzucił się pan z motyką na słońce…

- Oczywiście, że tak. Ale ktoś musiał się tego podjąć. Tutaj chodziłem na mecze, jeździłem po Polsce jako kibic, grałem przez kilka lat w drużynach młodzieżowych. Nie było i chyba nie ma w Wodzisławiu wielu kandydatów na prezesa, a nawet do pracy w samym zarządzie – jeśli są – niech skontaktują się.

Osobiście traktuję to jako wyzwanie. Wiem, jak funkcjonują kluby, na każdym szczeblu – nasz obecnie jest partyzantką, którą trzeba niewątpliwie ustabilizować i poukładać – tutaj też niewątpliwą ważną cechą są znów nieszczęsne finanse, bo w klubach nawet w niższych ligach pracują w zarządach i klubach w zdecydowanie większej liczbie osób i to zawodowo – my niestety z uwagi na brak finansów pracujemy w Odrze wszyscy „po godzinach” i na dłuższą metę nie ma absolutnie prawa tak wyglądać.

Dzięki działalności w klubie z niższej ligi przez 20 lat udało mi się poznać chyba wszystkich lokalnych działaczy sportowych oraz ludzi w strukturach związku. Wiem, że Odra może z wszystkimi pracować i może stać się liderem klubów wokoło, a najzdolniejsi piłkarze mogli tutaj grać i promować się. Chcemy być takim pomostem dla lokalnych zawodników, ale nie tylko i w takim modelu chcemy współpracować.

Ale jeśli chodzi o juniorów, to drużyna została zawieszona.

- To chyba jedno z największych moim zdaniem zaniedbań poprzedniego zarządu. Likwidacja młodzieżówki, co dla mnie jest skandalem. Mogliśmy śmiało wziąć 20-25 utalentowanych, którzy tutaj by się ogrywali, nie ważne na jakim poziomie. Wyróżniający się wpadaliby na treningi do III ligi. W lipcu, jeszcze z ramienia Odra Socios podkreślałem, że rezygnacja z młodzieży to największy błąd. Musimy do tego wrócić, oczywiście w oparciu o opłaty rodziców. Tak wszędzie funkcjonują szkółki. Sam mam syna w szkółce i płacę za tę naukę. To naturalne.

Po zmianach w zarządzie i w drużynie szykują się kolejne?

- Bartek Socha już niedługo oficjalnie podejmie rolę doradcy zarządu i menadżera ds. sportowych. Ma on ogromne kontakty na Śląsku i nie tylko i zdecydowanie sprawdzi się w takiej funkcji. W modelu z trenerem Piotrem Hauderem i Bartkiem chciałbym by funkcjonowało to w projekcie na kilka lat.

Będziemy chcieli przyszłościowo również skompletować 25-osobową kadrę młodzieżową – ale niestety kiedy nam się to uda nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Uważam, że wielu młodych chłopaków będzie chciałoby do nas przyjść ze względu na herb Odry Wodzisław, ale też na możliwość trenowania na poziomie 3 ligowym.

Czytaj dalej na stronie 2 >>>