Zadania domowe do śmietnika?
Ostatnio w całej Polsce dyskutuje się o potrzebie zadawania prac domowych w szkole. Minister edukacji nie widzi potrzeby ich praktykowania w klasach 1-3, natomiast w klasach 4-8 w szkołach podstawowych mają być nieobowiązkowe i nie mogą podlegać ocenie. W szkołach średnich sytuacja jest bez zmian. Czy miejsce zadań domowych ma być w przysłowiowym śmietniku?
W kwestii zadań domowych Polska podzieliła się na grupę zwolenników i przeciwników tego rozwiązania. Nikt nie neguje potrzeby utrwalenia umiejętności czy niezbędnych do ich wykonania treści. Wszak powtarzanie i wielokrotne wracanie do tego, czego się raz nauczyło, jest gwarancją sukcesu edukacyjnego i życiowego. Pytaniem jest tylko, czy osiągnie się to przez przymusowe zadania domowe.
Nauczyciele klas 1-3 - z którymi rozmawiałam na ten temat - mówią, że na tym etapie edukacyjnym nikt nie każe dzieciom robić zbyt wielu zadań. Zresztą uczą oni całościowo wszystkich przedmiotów, to mają nad tym kontrolę. Jednak nic się nie stanie, jak uczeń otrzyma krótkie zadanie: napisz 3 linijki, o swoich wymarzonych wakacjach lub jeszcze raz przeczytaj czytankę z podręcznika (to już zadanie, czy jeszcze nie). Można też wykonać jedną pracę plastyczną. Pedagodzy podkreślają tylko, że mają to być zadania krótkie i niepochłaniające całej masy czasu. Gros z nich i tak wykonuje się w szkole, podczas zajęć.
Tak naprawdę przysłowiowe schody zaczynają się w klasach 4-8. Wówczas jest już podział na przedmioty i – jak to się mówi – nauka zaczyna się na poważnie, albo kończy (to wersja pesymistyczna). Dotychczasowa praktyka z zadaniami w roli głównej już się nie sprawdza. System, w którym do nauki można było zmusić, a opornych wyrzucano ze szkół średnich, dawno się skończył. Można wprawdzie zadać obowiązkowe zadanie domowe, ale od czego jest Chat GPT? Dzięki niemu wygenerowanie pracy nie jest żadnym problemem. Już teraz uczniowie niechętni do sumiennego odrabiania zadanych lekcji, korzystają z tej „pomocy” naukowej. Czasami nawet nie wiedzą, co znajduje się w ich zeszytach, bo przepisują bezmyślnie, to co wytworzył system. Po co zatem zlecać zadania domowe? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.
Nauka czegokolwiek tylko wtedy ma sens, kiedy wynika z naturalnej potrzeby człowieka. Można wprawdzie zmuszać, straszyć, zadawać, wpisywać jedynki, przeprowadzać masę kartkówek i sprawdzianów, ale będzie to raczej z mizernym skutkiem. Zapyta ktoś, czy da się zainteresować uczniów czymkolwiek, przy tak przeładowanej podstawie programowej i wymaganiach egzaminacyjnych? I coś w tym jest, bo przyjrzenie się jakiemuś zagadnieniu, problemowi, rozłożeniu go na czynniki pierwsze, aby zbadać, wymaga czasu i nie jest to jedna 45-minutowa lekcja. Wtedy zadaje się owe osławione „zadania”. Czy jednak przepisanie czegoś z podręcznika, internetu jest jakieś nadzwyczaj ciekawe, pożyteczne i rozwijające?
Zadania, czyli problemy do rozwiązania, przygotowanie argumentów do dyskusji czy oceny zjawisk społeczno-politycznych miały i nadal mają sens. Być może wykonanie tego podczas zajęć, przy pomocy nauczyciela przyniesie lepsze efekty. Inną sprawą jest to, czy w klasach o liczebności ok. 30 osób nauczyciel może pozwolić sobie na pracę indywidualną z uczniem i wyjść z roli wykładowcy, a że wyjść powinien - jest bezdyskusyjne.
Nauczyciele szkół średnich, z którymi rozmawiałam, w zadaniach domowych upatrują konieczność utrwalenia tego, czego podczas lekcji nie można zrobić z powodu… braku czasu. Pedagodzy podkreślają, że tematów do realizacji jest tak wiele, że pędzą z nimi, gdyż z tego są rozliczani. Jeśli przyjmiemy, że w szkole średniej jest kilkanaście lekcji tygodniowo, to codzienne zadania do odrobienia mogą stać się prawdziwym koszmarem. Zwłaszcza jeśli wychodzi się z domu ok. 7:00, a wraca ok. 16:00, a bywa, że i później.
Z zadaniami (domowymi) wiąże się też dyskusja, czego mają dotyczyć. Jeśli są one powiązane z praktyką, tego, co dzieje się wokół człowieka, a nie polegają wyłącznie na przytaczaniu zazwyczaj nudnej dla młodych ludzi teorii - wówczas mają sens i mogą być ciekawe. Jednak to już debata na temat szerszej zmiany w polskim szkolnictwie, która prędzej czy później nastąpi.
Komentarze
17 komentarzy
BEZ SENSU , zawsze były...
obywatelka25 (kolor czerwony i/lub zielony), trzeba się zdecydować, któremu panu służysz?
Kreacjonizm czy darwinizm?
Oz 4 "Lud mój ginie bo brak mu poznania".
Do niżej: brednie piszesz, ale nie mogę Ci odpisać, bo usuwane są moje komentarze...
Co za przypadek...
@ jastrzębianin90
Jak szkoła ma pobudzić zainteresowania skoro kolega za II miejsce w konkursie informatycznym (szkoła średnia) dostał książkę "Podstawy obsługi komputera"... (!) Jak uczeń ma chłonąć wiedzę skoro dostaje sprzeczne informacje - co innego mówi biologia czy historia a co innego dowiaduje się na religii. Nawiasem pisząc - dzieci uczą się żywotów świętych ale POMIJANE są niewygodne fakty dotyczące kościoła - wyprawy krzyżowe, wojny religijne, mordowanie niewiernych i grabieże mienia, antypapieże (usunięci z historii), prześladowania, inkwizycja, popieranie wrogów Polski.
Szkoły stawiają na informatyzację, dzieci uczą programowania, kodowania - tymczasem szef Nvidii stwierdził, że kodowanie nia ma przyszłości - bo to bedzie robić sztuczna inteligencja a dzieci trzeba nauczyć prac polowych. Już teraz mamy nadmiar socjologów, humanistów, językoznawców (byle ma dyplom ukończenia studiów) a brakuje: lekarzy, robotników, mechaników. Fakt zarobki są takie jakie są. Ludzie po szkołach nie potrafią nawet trzymać młotka (w mojej firmie pracuje młody inżynier - konstruktor który po 2 latach pracy nadal nie rozróżnia profili ceowych stalowych! (są tylko 2 rodzaje) stary majster po zawodówce musi mu poprawiać wszystkie rysunki).
@ jastrzębianin90
Szkoła tłumi zainteresowania - ty masz się przystosować do systemu, za rozwiązanie zadania 2x3 dostajesz ocenę 5 a za 3x2 pałę (bo tak każe szablon rozwiązań). Kreatywność? dobrze, "ale to nie pasuje do ogółu więc dostaniesz 4". Przyznaj się sam - czy choć raz była ci potrzebna wiedza np o budowie pantofelka i jego rozmnażaniu czy o wewnętrznej budowie liścia? (poza krzyżówkami). Albo historia Grecji - to jesteśmy w Polsce czy Grecji? - nie neguję faktu że to kolebka cywilizacji Europy - ale nie przesadzajmy. Język Polski - ty masz zgadnąć co autor wiersza miał na myśli ale ortografia to niemalże leży. Potem masz takie "kwiatki" - "madka z horom curkom"...
Masz 100% racji, ale co z tego? Widzisz, kto dorwał się do władzy, i to dzięki komu...?
System potrzebuje głąbów, sterowalnych przez "niezależne" media...
Do Zmotoryzowany Patrol i innych fajnopolaków piszących tu komentarze - wyobraźcie sobie, że szkoła jest od przekazywania wiedzy czyli informacji z różnych dziedzin nauki. Szkoła ma dziecku a potem młodemu człowiekowi poprzez pokazywanie różnych dziedzin nauki rozbudzić jego zainteresowania, sprawić aby lepiej rozumiał otaczający go świat a nie ( nowy trend którym nastolatkowie chwalą się na TikToku ) pełzał na czworakach po centrach handlowych. A od nauki podstawowych prac są rodzice - no chyba że jest się fajnorodzicem uważającym, że wszelkie możliwe instytucje odpowiadają za wychowanie jego dziecka, tylko nie oni sami. Wiecie w jakich szkołach uczą dzieci "podstawowych, prostych, pożytecznych" prac? W specjalnych - tylko że tam dzieci faktycznie wymagają specjalnego podejścia bo są niepełnosprawne intelektualnie. A co do nauczycieli - ujmę to najdelikatniej jak potrafię - jest to bardzo specyficzna grupa zawodowa uważająca, że tylko oni skończyli studia. Tylko zauważcie jedno - w większości samorządów w Polsce kto pcha się na stanowiska prezydentów, burmistrzów czy radnych? Właśnie owi "przepracowani" nauczyciele - dziwne, skoro jak twierdzą są tak zapracowani, że na nic nie mają czasu. A same zadania domowe - utrwalają wiedzę i kształtują charakter poprzez wyrobienie sumienności i obowiązkowości - chyba, że ktoś jest zwolennikiem "bezstresowego" wychowania tworzącego nieprzystosowanych do życia i otaczającego świata ludzi.