Czwartek, 2 maja 2024

imieniny: Zygmunta, Atanazego, Anatola

RSS

Przekraczanie barier to jej specjalność

12.12.2011 21:18 | 13 komentarzy | art

W zanurzeniu potrafi przepłynąć 181 metrów. Na jednym wdechu. Pochodząca z Pszowa Katarzyna Talaga jest reprezentantką Polski w freedivingu – nurkowaniu na wstrzymanym oddechu.

Przekraczanie barier to jej specjalność
Katarzyna Talaga na MŚ we Włoszech Fot. Archiwum rodzinne
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ta ekstremalna dyscyplina sportu dzieli się na dwa główne warianty – znane głównie z z filmów nurkowanie głębinowe, gdzie celem jest osiągnięcie jak największej głębokości, oraz nurkowanie basenowe. Pszowianka specjalizuje się w tym drugim wariancie. I zanotowała już spore osiągnięcia mimo, że trenuje dość nieregularnie, a swój pierwszy oficjalny występ w zawodach zaliczyła równo rok temu - w Międzynarodowym Pucharze Barbórki, który odbył się w Rybniku. Wystartowała tam jako zupełna nowicjuszka a mimo to była silnym punktem drużyny Freediving Warszawa, która wywalczyła 4. miejsce. Pod wodą przepłynęła 100 m – 4 długości krótkiego basenu. Tu trzeba wyjaśnić, że freediving basenowy dzieli się na trzy konkurencje – dynamikę w płetwach, dynamikę bez płetw i statykę. Pierwsze dwie polegają na przepłynięciu jak największego dystansu. Przy tym zawodnik dla wyważenia jest obciążony specjalnym balastem – na jego szyi wisi około 2-3 kg obciążnik. Z kolei statyka polega na jak najdłuższym wytrzymaniu pod wodą bez oddechu.

Ograniczenia nie dla niej

Katarzyna Talaga bakcyla do nurkowania załapała w Warszawie, która jest jej drugim domem. - Chodziłam na basen, ale na powierzchni radziłam sobie dość kiepsko więc zaczęłam nurkować z płetwami – opowiada. Wypatrzyli ją specjaliści od nurkowania z jednego z warszawskich klubów. Szukali do drużyny kobiety. W zawodach drużynowych ekipa musi posiadać w składzie przynajmniej jedną kobietę. A freediverek w Polsce jest niewiele. Może koło 30-tki. Z tego na zawody jeździ połowa. W warszawskim klubie poznała tajniki tego sportu. Doszła do wniosku, że najsprawniej wychodzi jej dynamika w płetwach, a w zasadzie w monopłetwie, wyglądającej jak ogon mitycznej syreny. - Mam spore problemy z biodrami. Przeszłam kilka zabiegów operacyjnych, czeka mnie wymiana stawu biodrowego, dlatego zdecydowanie lepiej wychodzi mi nurkowanie z płetwą bo po prostu jest ono dla mnie mniej bolesne – wyjaśnia. Wielu przy takich problemach po prostu zrezygnowałoby z aktywności. Ale nie dziewczyna, która w życiu kieruje się słowami Patricka Musimu, nieżyjącego już wielokrotnego rekordzisty świata w nurkowaniu. Ten podkreślał, że wszelkie bariery tkwią w umyśle człowieka.

Światowy sukces

W krótkim sportowym życiu Katarzyny Talagi, w środowisku freediverów znanej bardziej jako „Katja” był już okres małego załamania. W marcu tego roku startowała na Otwartych Mistrzostwach Polski we Wrocławiu. Przyjechali zawodnicy z zagranicy. Znacznie poprawiła tam swoje życiowe rekordy. Z płetwą przepłynęła 130 m i została wicemistrzem kraju. Bez płetwy pokonała 64 m. W statyce wykręciła czas 4 m 51 s. Ten ostatni wynik nie został jednak uznany. Sędzia zawodów zdyskwalifikował ją bo w zanurzeniu przypadkowo dotknął ją trener co zostało uznane za pomoc. Po tych zawodach przestała trenować. - Raz, że nie miałam czasu na trening, a dwa byłam zniesmaczona tą swoją dyskwalifikacją i po prostu nie miałam ochoty na żadne zawody – opowiada. Zdanie zmieniła latem tego roku kiedy dostała powołanie do reprezentacji kraju na październikowe Mistrzostwa Świata do włoskiego Lignano Sabbiadoro. Tam, ledwie po 2 miesiącach treningu pod okiem Tomasza „Nitasa” Nitki, polskiej legendy freedivngu zaskoczyła wszystkich. W zawodach, które odbywały się od 6 do 17 października nastawiła się przede wszystkim na dynamikę z płetwą. W klasyfikacjach pobiła rekord kraju, osiągając wynik 178 m. Pobiła go w finale uzyskując 181 m. Znów jednak nie miała szczęścia do sędziego, który uznał, że popełniła błąd przy wynurzaniu i pokazał jej żółtą kartkę co oznaczało odjęcie od oficjalnego wyniku 10 m. Ale i tak swoim startem zaskoczyła środowisko. Po niespełna roku nieregularnych treningów wykręciła 16 wynik w historii dyscypliny. - Nie udałoby się pojechać do Włoch i zrobić tego wyniku bez moich sponsorów, którym korzystając z okazji bardzo chciałaby podziękować – mówi Talaga.

Głowa to podstawa sukcesu i bezpieczeństwa

Freediving to bolesna i niebezpieczna dyscyplina sportu. Bolesna bo zawodnik chcąc osiągnąć jak najlepszy wynik walczy przede wszystkim z własnym ciałem. Z przemożną chęcią wypuszczenia i nabrania świeżego powietrza. Z bólem łapanej skurczami przepony, która domaga się oddychania. I przede wszystkim z własną głową. - Bo to niej jest tak, że nie chcę odetchnąć. Chcę i to bardzo, czym dłużej jestem zanurzona tym bardziej. Ale ja tą chęć potrafię w sobie zwalczyć, opanować. Między innymi na tym polega wytrenowanie nurka. Sukces tkwi w głowie – podkreśla „Katja”. Z tym też wiąże się wspomniane niebezpieczeństwo. Bo freediver walcząc z własną wolą musi znać jednak granicę wytrzymałości swojego organizmu. A ta jest bardzo cienka i łatwo ją przekroczyć. - Już chciałabym się wynurzyć, ale myślę sobie, że jeszcze raz machnę płetwą, jeszcze urwę kilka metrów, i jeszcze raz tak samo by znów przepłynąć metr lub dwa – opowiada o swoich podwodnych przeżyciach pszowianka. W efekcie niejednokrotnie zdarza się, że podczas bicia kolejnego rekordu nurek traci świadomość. Zasypia w wodzie. Dlatego tego sportu absolutnie nie można trenować w pojedynkę. Przy każdym zanurzenia musi czuwać osoba asekurująca nurka, która od razu wyciągnie go z wody, w przypadku kiedy ten przestaje się ruszać, lub jego ruchy przestają być skoordynowane co świadczy o zanikającej świadomości. O tej podstawowej dla freediverów zasadzie zapomniał wspomniany Belg Musimu, który zmarł we własnym basenie podczas samotnego treningu

Na rekordy ma czas

Mimo tego wszystkiego Kasia Talaga nie wyobraża sobie życia bez nurkowania. Bo jak mówi najpiękniejsze jest w tym sporcie przekraczanie granic niemożliwości. - Nie przypuszczałam, że będę w stanie zrobić w zanurzeniu 7 długości basenu a jednak się udało – podkreśla. I marzy by w przyszłości przekroczyć magiczną barierę 200 m. A później być może zbliżyć się do rekordu świata Rosjanki Natalii Molchanovej, która w kwietniu 2010 roku przepłynęła z płetwami 225 m. Pszowianka ma jednak sporo czasu. Molchanova swój rekord wykręciła w wieku 48 lat. To o 16 więcej niż obecnie ma reprezentantka Polski.

Artur Marcisz