Niedziela, 5 maja 2024

imieniny: Ireny, Waldemara, Piusa

RSS

Mamy w Wodzisławiu ludzi z żelaza

13.07.2012 14:17 | 6 komentarzy | art

 

Czterech śmiałków z Formy Wodzisław wzięło udział w „eXtremalnej sobocie 2012”, czyli zawodach Iron Triathlon na dystansie prawie 226 km, rozegranych 7 lipca w Szczecinie.

 

Mamy w Wodzisławiu ludzi z żelaza
Ludzie z żelaza - od lewej Jacek Wojaczek, Mirosław Gerlich, Zbigniew Marszałkowski i Stanisław Kraski Fot. Forma Wodzisław
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

 

Na Iron Triathlon składa się połączenie trzech konkurencji – pływania na dystansie 3,8 km, wyścigu rowerowego na 180 km oraz biegu na maratońskim dystansie 42,195 km. Mieszanka dla zwykłego człowieka niewyobrażalna.

 

Nie wszyscy dobiegli do mety

Do zmagań przystąpiło 50 zawodników – głównie z Polski, ale byli też przedstawiciele Niemiec, Irlandii i Finlandii. Wśród nich znalazło się czterech zawodników wodzisławskiej Formy. Co najważniejsze każdy z nich ukończył morderczy wyścig, co przy takim dystansie nie było wcale oczywistością – na mecie sklasyfikowanych zostało 38 zawodników.

Start wyznaczono nad jeziorem Głębokie. Już po pierwszych metrach w wodzie przyszło pierwsze utrudnienie w postaci padającego deszczu. - Nie było widać brzegu. Trzeba było się mocno wychylać znad wody, żeby się nie zgubić. Do roweru podszedłem z pewną rezerwą bo jeszcze nigdy nie biegałem maratonu po jeździe rowerowej na dystansie 180 km i nie wiedziałem jak to zniosę. Ale nie było źle. Na maratonie nadrobiłem nieco strat. Udało mi się w czasie biegu utrzymać równe tempo, przez co przed metą wyprzedziłem tych którzy zaczęli słabnąć – opowiada o swoich wrażeniach Zbigniew Marszałkowski, prezes Formy i jeden z najstarszych (55 lat) uczestników zmagań.

 

Komendant w czołówce

Najlepiej z czwórki Formiarzy spisał się Stanisław Kraski. 38-letni mieszkaniec Skrzyszowa, który jest komendantem komisariatu policji w Pszowie, ukończył zmagania na 8. pozycji z czasem 11 godzin i 9 minut. Jak przyznaje jego największym atutem była jazda na rowerze, zaś niewiadomą pływanie. - Przyznam, że po pływaniu byłem dość mocno zmęczony. Ale na rowerze, mimo padającego ciągle deszczu wszystko poszło jak należy. Maraton pobiegłem z kilkoma 100-metrowymi przerwami na spacer, ale ogólnie wyszedł z tego ciekawy wynik – mówi Stanisław Kraski. Do startu w imprezie intensywnie przygotowywał się od pół roku. - W zimie basen i siłownia. Jak pogoda się poprawiła to rower i bieganie – wyjaśnia. Miejsce 15. zajął Zbigniew Marszałkowski. Jego czas to 12 godzin i 43 minuty. 5 minut za Marszałkowskim na 17. pozycji linię mety przekroczył Mirosław Gerlich z Pszowa. 48-letni Jacek Wojaczek (również z Pszowa) przybiegł na metę na 23. pozycji z czasem 13 godzin i 11 minut. - To niesamowita przygoda. Mijając metę człowiek śmiał się i płakał ze szczęścia. To było 226 km walki z samym sobą. Liczyła się silna wola, psychika. Jadąc na rowerze przekonywałem siebie, że jest dobrze, że dam radę. Na ostatnich kilometrach przed metą mijałem takich, którzy byli tak wyczerpani, że nie chcieli już dalej biec – opowiada Marszałkowski.

 

Zmęczeni do następnego dnia

- Założenie było takie, że po zawodach przez tydzień nic tylko odpoczywamy. Ale już w poniedziałek trochę pobiegaliśmy, we wtorek zrobiłem sobie rowerową wycieczkę – przyznaje Kraski. Dla niego była to pierwsza taka ekstremalna impreza sportowa. I jak zapewnia nie ostatnia.

 

(art)