Poniedziałek, 18 listopada 2024

imieniny: Klaudyny, Romana, Filipiny

RSS

W głębinach, czyli podróż po podwodnej krainie

16.08.2014 09:34 | 0 komentarzy | MAD

- Czujesz się jak w jakimś letargu, wolny jak nigdy. Nic się wtedy nie liczy, jesteś tylko ty i natura, czyli woda – mówi z ekscytacją w głosie Jacek Ostrowski – nurek z powołania, który w podwodny świat wkroczył ponad dwadzieścia lat temu i, jak przyznaje z uśmiechem, dziś mógłby w tym świecie śmiało zamieszkać. – To jest jak w tym filmie Camerona – Avatarze. Stajesz się nieodłączną częścią przyrody – przekonuje, dodając, że z nurkowaniem jest tak, że albo się je na zabój pokocha, albo znienawidzi.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- To nie jest zajęcie dla wszystkich. Aby się w pełni zrealizować, trzeba połknąć tego przysłowiowego bakcyla. Najgorzej jest wtedy, gdy ktoś wybierze się na kurs tylko dlatego, że jest taka moda, albo, że skoro sąsiad się na niego zapisał, to dlaczego on by nie mógł? – przyznaje Ostrowski, który w czerwcu tego roku wraz ze wspólnikami otworzył  pierwszą na Raciborszczyźnie szkołę dla nurków.

Odrealniona kraina
To specyficzna pasja, pełna piękna, dostarczająca niesamowitych emocji i wrażeń, ale także bardzo wymagająca – przede wszystkim systematyczności, odpowiedniej mentalności i poświęcenia. – Jednak jeśli w to „wsiąkniesz” – nie ma odwrotu, przepadłeś na dobre – przyznaje z pogodną miną Jacek Ostrowski. – Każdy szuka w życiu swojej drogi, czegoś czym mógłby się zająć. A według mnie, choć z pewnością nie jestem do końca obiektywny, nurkowanie jest świetnym sposobem na spędzenie niezapomnianych chwil. Zawsze powtarzam, że to taka forma, nazwijmy to, towarzyskiej rekreacji – tłumaczy nurek, a ja pytam od razu, jakich uczuć człowiek doznaje pod wodą. – Dla mnie to trudne pytanie, bo przez to, że byłem nurkiem wojskowym, w pewnym momencie przestałem fascynować się tym zajęciem, a zacząłem traktować je bardziej jak pracę, przez co umykało mi wiele detali – przyznaje Ostrowski, jednak po głębszym zastanowieniu dodaje: - Przypominam sobie pierwsze zejścia pod wodę. Czułem się wtedy, jakbym wkraczał w jakąś odrealnioną krainę, gdzieś gdzie nie każdy może się znaleźć. Przy tym miałem poczucie euforii, którego nie da się opisać słowami. Ktoś kto nigdy nie nurkował, nie jest w stanie zrozumieć tego, co właśnie powiedziałem. Dlatego zawsze powtarzam: chcesz wiedzieć jak to jest – spróbuj tego na własnej skórze – stawia sprawę jasno pan Jacek, otwierając kolejny wątek: kto właściwie może tego spróbować? Według Ostrowskiego niemal każdy, kto odczuwa taką potrzebę. – „Niemal”, ponieważ istnieje kilka przeciwskazań zdrowotnych, takich jak kłopoty z sercem, kręgosłupem, problemy neurologiczne oraz te związane z nieregularnym ciśnieniem, zwłaszcza tym wysokim, ponieważ im głębiej schodzimy tym ciśnienie sukcesywnie wzrasta. Znaczącą przeszkodą mogą być także wszelkie urazy zatok czy trwałe uszkodzenie błony bębenkowej – wymienia jednym tchem mój rozmówca, zaznaczając, że przyjmując osoby dorosłe na kurs, liczy na ich odpowiedzialność. – My nie wymagamy od nich wyników wszystkich specjalistycznych badań, bo to nierealne. Liczymy na zdrowy rozsądek kursantów, i na to, że nie zatają niczego w ankiecie, którą muszą dla nas wypełnić. Jeśli piszą, że mają problemy np. z zatokami, prosimy ich o skonsultowanie się z odpowiednim lekarzem, który wyda opinię, czy dana osoba może wziąć udział w naszym szkoleniu. Zdrowie kursantów jest najważniejsze – zapewnia szef Blue Diving.
Wyjaśnia także, w jakim wieku najwcześniej można doświadczyć pierwszego kontaktu z tą dyscypliną: - Zajęcia basenowe, czyli – można powiedzieć – naukę poprzez zabawę w wodzie, możemy zorganizować nawet dla 8-9 latków, nieco starsze osoby, mieszczące się w granicach 10 – 14 lat, mamy prawo zabierać już na wody otwarte, przy czym musi im towarzyszyć rodzic albo prawny opiekun. Z kolei młodzież od 14. do 17-18 roku życia może wziąć udział w kursie tylko dzięki pisemnej zgodzie rodzica – tłumaczy instruktor i kontynuuje: - Dotychczas naszym najmłodszym kursantem była piętnastolatka, i trzeba przyznać, że tego wieku w wodzie nie widać. Nawet ci nieco młodsi charakteryzują się ogromną dojrzałością. Zresztą, ktoś kto podejmuje decyzje o przystąpieniu do takiego szkolenia, chcąc nie chcąc, musi mieć poukładane w głowie.

Pływacka elita

Jak się okazuje i bez ukończonego kursu można nurkować. Jest to jednak tylko tzw. nurkowanie intro, polegające na zejściu z przewodnikiem pod wodę, w wyznaczonym do tego celu miejscu. – I nie jestem pewny czy to się opłaca, bowiem za jedno takie zejście płaci się nawet 150 złotych – nie kryje Ostrowski, dodając, że nawet będąc pod czujnym okiem przewodnika, trzeba posiadać wiedzę, którą nabywa się właśnie na kursach. - Wielu osobom wydaje się, że aby nurkować, wystarczy założyć sprzęt i zejść do wody. A tak nie jest. Niektórzy kompletnie nie przykładają się do nauki techniki nurkowania, na przykład machają bez sensu rękami, nie wiedząc co z nimi zrobić. Nie pojmują, że wiedza równa się bezpieczeństwo. A aby zrozumieć istotę tego zajęcia, musimy znać się na wielu dziedzinach – fizyce, chemii, biologii, czy nawet psychologii, dzięki której nabędziemy umiejętność panowania nad własnymi lękami. Zawsze powtarzam, że nurkowanie jest jak medytacja – panuje cisza, przerywana jedynie dźwiękiem bąbelków powietrza, człowiek wtedy – dosłownie i w przenośni – odpływa.
„Nurasy” – tak pieszczotliwie siebie nazywają i określenie to napawa ich dumą. Jak twierdzi Ostrowski, nie tworzą hermetycznie zamkniętej grupy. – Może kiedyś tak było, ale obecnie nurkowanie bardzo spowszechniało, stało się sportem, którym para się coraz więcej osób. Najpiękniejsze jest to, że pochodzą oni z różnych środowisk. Na co dzień każdy jeździ innym autem, jeden zakłada do pracy garnitur, bo jest szanowanym adwokatem, inny dzień spędza pracując fizycznie, ale „po godzinach” obaj ubierają skafander i stają się kompanami – cieszy się Ostrowski.
Pierwsze kursy organizowane przez jego firmę, okazały się hitem, co pokazało, jak bardzo raciborzanom brakowało tego typu rozrywki. – Dla mnie nurkowanie było zagadką, ponieważ nigdy nie miałem okazji pływać z butlą. Wrażenia, jakie towarzyszyły mi w czasie kursu bardzo trudno opisać. Podwodny świat jest tak cudowny, że każdemu polecam przygodę, której sam doświadczyłem – zachęca Rafał Bugdol, pływak raciborskiej „Victorii” i uczestnik drugiego kursu Blue Diving. Potwierdza także dobrze znaną prawdę, że początki dla każdego są ciężkie, choć… - Dotyczy to szczególnie osób, które wcześniej nie były jakoś specjalnie obeznane z wodą. Wszystkiego można się jednak nauczyć. Po paru zejściach pod wodę w basenie, a później w jeziorze stajemy się bardziej pewni siebie – tłumaczy złoty medalista mistrzostw Europy, który wiąże swoją przyszłość właśnie z nurkowaniem. – Jest to jedna z zawodowych możliwości. Chciałbym być nurkiem w którejś z instytucji państwowych: policji, straży pożarnej lub w wojsku – wyjaśnia.
- Czy aby nurkować trzeba umieć pływać? Powiem tak: wymagania testowe mówią, że powinno się umieć, lecz w praktyce wygląda to tak, że brak tej umiejętności nie dyskwalifikuje takiej osoby. Pod wodą nie używa się technik pływackich. Nie wykonuje się ruchów rękami, bo ręce służą nam tylko do obsługi sprzętu i pokazywania różnych znaków innym nurkom. Pracujemy głównie płucami, czyli oddechem i lekko nogami. Na powierzchni utrzymuje nas sprzęt. Z tą techniką pływacką oczywiście się zetkniemy, ponieważ w czasie kursu przeprowadzamy wiele ćwiczeń, jednak są one proste do wykonania – zapewnia Jacek Ostrowski i dodaje: - Bardzo ważne jest to, aby się przełamać. Wiem, łatwo się mówi, ale to naprawdę nie jest trudne. Jako instruktor zwracam uwagę na to, aby uczestnicy już na basenie wykonywali skomplikowane zadania, bo to sprawi, że w wodach otwartych, np. na Zakrzówku czy w Jaworznie, gdzie często jeździmy, niewiele rzeczy będzie ich w stanie zaskoczyć.

Podwodny tłum

Wiedza, partnerstwo, zdrowy rozsądek i pokora wobec dobrodziejstw natury – choć z pewnością mógłby wymieniać bardzo długo, Jacek Ostrowski tym zasadom nadaje największą rangę, dodając, że nasze bezpieczeństwo zależy w głównej mierze od nas samych. – Woda nie wybacza błędów, a nurkowanie jest naprawdę ekstremalnym sportem, do którego trzeba dojrzeć. Tutaj nie ma miejsca na brawurowość, popisywanie się – mówi stanowczo. – Świetne jest to, że coraz więcej osób zaczyna interesować się tą formą rozrywki. Czasem w jednym ośrodku tego samego dnia nurkuje około 500 osób. Masz wtedy wrażenie, że pod wodą ruch jest podobny, jak na powierzchni. Jeden drugiego pozdrawia, wita się i żegna. Takie sytuacje tworzą przyjazną atmosferę i czasem aż żal się wynurzyć.
Ile więc czasu można spędzić pod wodą? Oddajmy głos ekspertowi: - Mówiąc szczerze, to tyle, na ile nas stać. Choć zależy to także od stopnia zaawansowania nurka. Od kursantów wymagamy spędzenia na basenie w sumie minimum 3-4 godzin, na wodach otwartych – czterech zejść pod wodę, na głębokość 6-18 metrów, przy czym najkrótsze nurkowanie nie może trwać mniej niż 15 minuta, a sumaryczny czas wszystkich zejść przekroczyć 80 – wtajemnicza nas w niuanse instruktor i kontynuuje: Czy nurkowanie wykańcza fizycznie? Po kursantach widzę, że jednak tak. Chociaż myślę, że siłę najbardziej pożera stres. Pierwsze, co trzeba zrobić, to poskromić w sobie strach, później przyzwyczaić się do oddychania przez automat i wreszcie cieszyć się nurkowaniem.
Ale cena radości, jak się okazuje, nie należy do niskich. – Tego sprzętu trochę jest i żaden element nie jest tani. Jak się ogląda katalog z cenami, to lepiej wygodnie sobie usiąść – przyznaje raciborzanin i radzi: - Najdroższe są porządne automaty, czyli ta część, przez którą oddychamy. Na nich nie warto oszczędzać. Podobnie jest z butlą – dla pewności należy kupić nową, a nie używaną. Czasem zdarzają się dobre okazje, i jak ktoś uważnie poszuka, to kompletny sprzęt kupi za jakieś 5-6 tysięcy złotych – dodaje Ostrowski i kończy: Za przeżycie tak magicznych momentów, warto jednak zapłacić każdą cenę…


Wojciech Kowalczyk

zdjęcia: materiały Blue Diving

Czytaj więcej w najnowszym numerze Nowin Raciborskich