Dietmar Brehmer: Utrzymanie? Ja mam wyższe ambicje [WYWIAD]
Przez ponad dziesięć lat grał na gitarze basowej w rockowym zespole. Muzykę zamienił na zawodową piłkę. Miał też zaistnieć na scenie politycznej. Od kilku tygodni jest trenerem drugoligowego KS 1964 ROW Rybnik. Poznajcie Dietmara Brehmera.
Kuba Pochwyt: Czy Dietmar Brehmer to Polak z krwi i kości? Pana imię i nazwisko mogą sugerować, że nie do końca.
Dietmar Brehmer: Tak jak to często bywa na Śląsku, mam w dużej mierze niemieckie korzenie, ale czuję się Ślązakiem. Całe życie mieszkam w Polsce i na pewno mogę o sobie powiedzieć, że jestem Polakiem, a przede wszystkim Ślązakiem, nie Niemcem. Dobrze się czuję z tą mieszaną krwią i z tym, że moje miejsce jest tutaj, na Śląsku.
Słyszałem, że musiał pan kiedyś wybierać pomiędzy piłką nożną, a muzyką. Podobno przez dziesięć lat był pan członkiem zespołu rockowego.
Był to efekt fascynacji z czasów liceum. Ulubionym zespołem moim i grupy moich znajomych był The Cure. Bardzo mocno się inspirowaliśmy tą muzyką i dlatego postanowiliśmy założyć zespół, w którym przez ponad dziesięć lat grałem na gitarze basowej. Nie byliśmy złym zespołem, odnosiliśmy lokalne sukcesy. W pewnym momencie musiałem się jednak ściśle określić, czy idę w kierunku piłki, czy muzyki. Wybrałem piłkę i myślę, że była to dobra decyzja.
Swoich sił próbował pan również w polityce.
Tak bym tego nie określił. Bardziej byłem do tego „wypchnięty”. Pewni ludzie bardzo namawiali mnie do tego, żebym użyczył swojego nazwiska, więc kandydowałem w kilku wyborach. Ja bardzo lubię politykę i interesuję się nią, ale sam nigdy bym nie powiedział, że chciałbym zostać politykiem.
Porozmawiajmy o futbolu. Jeszcze nie tak dawno prowadził pan Rozwój Katowice i rywalizował z drużyną ROW. Dziś pracuje już pan w Rybniku.
Tak się w życiu potoczyło. Pewnych rzeczy się nie przewidzi. Ja jestem bardzo szczęśliwy, że mogę pracować w Rybniku. Jestem zachwycony bazą, jaką tutaj zastałem. Budujemy nowy zespół na przyszły sezon. Można powiedzieć, że po dużych rewolucjach organizacyjnych i personalnych. Nikt nie mówił mi, że będę miał łatwo. Ten początek jest dość ciężki. Historia tak się potoczyła, że Rozwój gra w pierwszej lidze, a ROW niestety nadal w drugiej. No ale gdyby awansował, to pewnie bym się w Rybniku nie znalazł. My jako trenerzy mamy taki zawód, że do pewnych rzeczy musimy się dostosować.
Zastał pan w Rybniku spaloną ziemię, czy raczej widzi możliwość pracy na fundamentach zbudowanych przez poprzedni sztab szkoleniowy?
Myślę, że została tu wykonana bardzo dobra robota. Oczywiście, jeśli chodzi o układy personalne, to można powiedzieć, że doszło do bardzo wielu zmian. Odeszło kilku czołowych zawodników, którzy stanowili o jakości tego zespołu, aczkolwiek nadal została niezła grupa piłkarzy i moja w tym rola, żeby z tych ludzi zbudować drużynę.
Jakie są oczekiwania zarządu?
Przy podpisywaniu kontraktu umawialiśmy się, że klub ma się spokojnie utrzymać w drugiej lidze. Ja mam wyższe ambicje. Nie chciałbym jednak się tutaj jasno określać w tych aspektach – o co walczymy, bo nie mam jeszcze zamkniętej kadry. Potrzebuję trochę czasu, żeby to doszlifować i pozamykać. Wtedy, przed samym początkiem sezonu, możemy sobie określić, o co faktycznie będziemy grali.
Czy przed startem sezonu można spodziewać się konkretnych wzmocnień?
Myślę, że nie możemy na to liczyć. Jeśli już ktoś się pojawi, to może to być zawodnik o statusie młodzieżowca. Oczywiście nagle może się coś zmienić i poprawi się sytuacja finansowa klubu. Ale na tą chwilę oszczędzamy i generalnie zamykamy się w tej kadrze, którą mamy, plus liczna grupa młodzieży z Rybnika, którą chcemy przetestować, sprawdzić i zweryfikować.
Jaka jest filozofia piłki nożnej według trenera Brehmera?
Ja się staram dostosowywać do materiału, który mam. Najważniejsze dla mnie jest to, by drużyna miała koncepcję gry do przodu, żeby utrzymywała się przy piłce, by akcje były zorganizowane. Nie interesuje mnie granie prostymi środkami. Lubię drużyny, które potrafią się utrzymać przy piłce i tworzą wielopodaniowe akcje, a jednocześnie orientują się do przodu. Nie chodzi o utrzymanie dla samej gry, a o kreowanie sytuacji. Chciałbym, żeby moja drużyna była drużyną, o której będzie się mówiło, że ma charakter, która w każdym meczu oddaje serce, walczy do ostatniej minuty. I ja w tym kierunku zawsze będę pracował.
Jakie ma pan poza piłkarskie zainteresowania?
Mam wiele zainteresowań i niestety, mało czasu na to wszystko. Lubię dobrą książkę, lubię pójść z żoną do kina czy restauracji. Kiedyś uwielbiałem podróże. Jako piłkarz miałem na to dużo czasu i zwiedziłem kawał świata. W tej chwili jest inaczej, ale jeden tydzień w roku staram się wygospodarować i wyjechać w jakieś ciekawe miejsce, gdzie można odpocząć psychicznie.