– Czasem pośpiech nie jest wskazany – twierdzi strongman z Kietrza. Zdaniem Wojtka Kowalczyka decyzja młodego siłacza zasługuje na szacunek i dobrze o nim świadczy.
Michała nie zobaczymy w Norwegii. Zrezygnował z walki o najwyższy cel, jakim dla siłacza jest mistrzostwo świata. Decyzją tą udowodnił, że ma pokorę i kieruje się rozumem, o co trudno w dzisiejszym świecie sportu. – Przejrzałem na oczy. Stwierdziłem, że to nie ma sensu. Koszt wyjazdu i startu jest duży, a ja nie osiągnąłem takiej formy, jaką planowałem – poinformował kibiców.
W grudniu ubiegłego roku na temat Michała Tichanowa powstało wiele artykułów. To za sprawą jego awansu na Mistrzostwa Świata w Norwegii 2015 „Nowiny Raciborskie” pisały wówczas tak: „Po ostatnich świetnych wynikach w krajowych zawodach, które w mediach ogólnopolskich przeszły bez większego echa, wypływa na szerokie wody. Czy nie są to jednocześnie wody dla niego zbyt głębokie? Czy ma szanse z powodzeniem zmierzyć się z najsilniejszymi ludźmi świata? Czy udźwignie presję tak wielkiego wyzwania? Pytań o przyszłość młodego strongmana pojawia się wiele, jednak sam zainteresowany zdaje się być spokojny o swój sukces. – Życzcie mi tylko zdrowia, resztę zrobię sam – mówi pewny siebie.”
Sprawa wycofania się pochodzącego z Kietrza i tam trenującego Michała Tichanowa wzbudziła sporo emocji w szeregach jego fanów. Sam zawodnik tłumaczy, że decyzja była w pełni przemyślana. Dodaje, że wpłynęło na nią wiele kwestii pozasportowych, w tym głównie finansowe. – Zrozumiałem, że organizatorzy chcą zarobić na siłaczach, nie mają szacunku do żadnego z nich, nie byłem też przygotowany na tak duże koszty uczestnictwa w całej imprezie, a musiałbym niestety większość pieniędzy wyłożyć z własnej kieszeni – wyjaśnia zawodnik. O wycofaniu się z mistrzostw świata zaczął myśleć po porażce na mistrzostwach Europy. – Zrozumiałem, że nie osiągnąłem zaplanowanej dyspozycji. Jestem realistą i widzę, jak wygląda moja forma. Poza tym prawie cały wrzesień walczyłem z kontuzją. Musiałem podejść do wszystkiego na chłodno i przyjąć jakąś strategię – mówi Tichanów.
Mistrzostwo globu nadal pozostaje jego marzeniem. Zapewnia, że nie rzuca słów na wiatr i w końcu je spełni. – Czasem pośpiech nie jest wskazany – twierdzi. – Pewnie kiedyś będę żałować, że nie wystartowałem. To zawody ogromnej rangi, wielkie przeżycie, w dodatku pokaże je Eurosport. Ale myślę, że to nie ostatnia taka okazja. – Robię przerwę w startach w dużych zawodach. Wszystkie siły przeznaczę na przygotowania do 2017 roku. Wcześniej będzie mnie można zobaczyć jedynie na mistrzostwach w Kietrzu. Kolejną sprawą jest zdobycie w kwietniu eliminacji w dwóch kategoriach do mistrzostw Polski – zdradza strongman.
Wojtek Kowalczyk