Raptors Racibórz z bazą w Samborowicach
Czy zawodnicy futbolu amerykańskiego uciekną do sąsiedniej gminy?
Klub piłkarski w Samborowicach został rozwiązany i boisko zamieniło się w łąkę. Władze gminy Pietrowice Wielkie chciay, żeby ten obiekt miał dalej swoją historię. – My na tym skorzystaliśmy i mam nadzieję, że gmina także na tym zyska – powiedział prezes raciborskiej drużyny futbolu amerykańskiego Sylwester Rosik. O działaniach Raptorsów rozmawiał Maciej Kozina.
– Tak na poważnie to działacie już od roku...
– Zgadza się. Jako stowarzyszenie działamy od roku, ale drużynę mamy już dwa lata. W pierwszym roku nie zakładaliśmy stowarzyszenia, bo wszystko było świeże i nie wiedzieliśmy jak zostaniemy przyjęci przez fanów sportu.
– Jesteście po pierwszych meczach sparingowych, czy wasze oczekiwania zostały spełnione?
– Oczekiwania w stosunku do drużyny zostały spełnione. Graliśmy z dwiema mocnymi drużynami w których są doświadczeni zawodnicy. Co prawda dwa mecze były przegrane i tylko jeden wygrany, ale mimo wszystko uważam, że chłopcy stanęli na wysokości zadania. Można być silnym i szybkim, ale najważniejsze jest doświadczenie i właśnie o ten czynnik byliśmy w spotkaniach z Bielawą gorsi.
– Kiedyś już był pomysł założenia drużyny futbolu amerykańskiego w Raciborzu?
– Owszem, był pomysł. Kiedyś próbowałem zaszczepić tą dyscyplinę w mieście, ale tak bardziej po cichu. To były jeszcze czasy kiedy o futbolu amerykańskim w ogóle nie mówiono w Polsce. Wtedy nie wyszło, dlatego tym razem staraliśmy się robić stopniowo kroki, żeby zbadać grunt, po którym będziemy później stąpać.
– Ponieważ jesteście raciborską drużyną, to staracie się o fundusze z miasta.
– W zeszłym roku udało nam się wygrać budżet obywatelski, co przyspieszyło założenie stowarzyszenia. 53 tysiące złotych przeznaczyliśmy na „rozwój drużyny”, bo z tych pieniędzy zakupiliśmy piłki, sprzęt, stroje i dokonaliśmy opłaty startowej za wejście do ligi. To był duży zastrzyk gotówki, który pozwolił nam też rozegrać sparingi. Drużynom w Polsce brakuje pieniędzy, bo jest to w dalszym ciągu sport amatorski i w naszym kraju ta dyscyplina jest zarejstrowana jako hobby, więc trudno do tego znaleźć sponsorów.
– Ilu obecnie zawodników tworzy Raptors Racibórz?
– W tym momencie jest nas 41. To jest optymalna liczba na chwilę obecną. W wyższych ligach niektóre kluby mają nawet stu zawodników. My docelowo chcielibyśmy mieć minimum 50.
– Skąd bierze się zapotrzebowanie na aż tak dużą liczbę graczy?
– Ten sport jest bardzo wyczerpujący i potrzeba częstych zmian. Musimy unikać kontuzji, więc trzeba rotować zawodników. Duża liczba graczy pozwala nam na rozegranie ciekawszych akcji i prowadzenie gry w szybkim tempie.
– Od czerwca Raptorsi zaczęli pracować nad boiskiem w Samborowicach. Czy to oznacza, że przenosicie się z Raciborza do sąsiedniej miejscowości?
– Dostaliśmy pomocną dłoń od wójta gminy Pietrowice Wielkie. Zaczęło się od zimowych treningów, które przeprowadzaliśmy w hali sportowej w Pietrowicach. Tam mieliśmy dobre warunki po niskiej cenie. Jeden z naszych zawodników pochodzi z Pietrowic, więc rozmawiał z wójtem na temat bazy treningowej, której ciągle poszukiwaliśmy. Niestety w Raciborzu nie możemy liczyć na żadne boisko, ale mamy nadzieję, że w przyszłości się to zmieni.
– Dlaczego nie możecie liczyć na boisko w Raciborzu?
– Są zajęte przez kluby piłkarskie. Z informacji jakie uzyskałem wynika, że nie ma wolnego boiska w mieście, które moglibyśmy wykorzystać na miejsce treningowe.
– A stadion miejski?
– Tam treningi zbyt wiele kosztują jak na nasze kieszenie.
– Ile miasto chce pieniędzy od was?
– Treningi kosztowałyby nas około 5-6 tysięcy złotych miesięcznie. To są pieniądze nie do uzyskania dla nas obecnie. Myślę, że także przez większość klubów piłkarskich.
– Skorzystaliście zatem z okazji i zaczęliście „uprawiać łąkę”...
– Zaczęliśmy prace od razu jak tylko uzyskaliśmy zgodę. Trawa została skoszona i zostały nam tylko prace wokół boiska. Z umowy którą podejmujemy z wójtem wynika, że boisko możemy dostosować do futbolu amerykańskiego, więc będziemy mogli zlikwidować bramki piłkarskie. Będzie tam nasza baza treningowa i tam też być może rozegramy parę sparingów.
– Ale to nie znaczy, że zmieniacie nazwę na Raptors Samborowice i wynosicie się z Raciborza?
– Zależy nam, żeby zostać w mieście. Nie zmieniamy nazwy, bo nie ma takich planów. Jesteśmy drużyną z Raciborza, większość zawodników jest z tego miasta i zgodnie z planem tu chcemy grać.
– Czy pojawiła się u was jakaś niechęć wobec władz Raciborza spowodowana tym, że nie ma dla was boiska w mieście?
– Nie. Większych blokad ze strony władz nie było, wręcz pomoc jak chociażby przyznanie budżetu obywatelskiego. Pan Wojciech Hipnarowicz bardzo nam pomaga, traktujemy go jak swojego menadżera, ponieważ on załatwia wszystkie biznesowe sprawy. Miasto umożliwiło nam wzięcie udziału w budżecie obywatelskim, ludzie zagłosowali i pomogli nam uzyskać pieniądze, które dały nam możliwość wystartowania. Mam nadzieję, że przyszły sezon rozegramy już w drugiej lidze futbolu amerykańskiego.
– A wójt gminy Pietrowice wymagał coś w zamian?
– Jedyne co chciał, to żebyśmy wzięli udział w dożynkach i utrzymywali w dobrym stanie obiekt w Samborowicach. Wiadomo, że nie przyszliśmy po to, żeby tylko brać i nic od siebie nie dać. Chcieliśmy mieć swoją bazę sportową i ona ułatwi nam treningi, za co jesteśmy wdzięczni.
– Jak widzisz przyszłość Raptorsów?
– Chcemy przede wszystkim pokazywać się w różnych miejscach, dlatego nasza obecność w Samborowicach może być początkiem czegoś nowego. Nowi ludzie, potencjalni zawodnicy. Planujemy uczyć najmłodszych na czym polega futbol amerykański, bo nie jest to prosta dyscyplina. Chciałbym mieć drużynę juniorską, młodzież to jest nasza przyszłość i w nią trzeba inwestować.
– W kadrze macie także dwie osoby niesłyszące. Nie przeszkadza to w żaden sposób w komunikacji?
– Jestem w trakcie nauki rozmowy z nimi. Na szczęście mamy zawodnika, który zna język migowy i pomaga mi w porozumiewaniu się. Ci zawodnicy pokazują się z bardzo dobrej strony i mam nadzieję, że w kolejnym sparingu zagrają już jako pełnoprawni gracze. W drużynie aktualnego mistrza Polski Seahawks Gdynia, też gra osoba niesłysząca. Co ciekawe takie osoby nigdy w życiu nie popełnią w grze spalonego, bo zawodnicy muszą ruszyć po sygnałach, które daje rozgrywający. Zawodnik niesłyszący ruszy później, bo zareaguje dopiero na ruch piłki. Tacy zawodnicy są też bardziej ambitni, bo chcą udowodnić, że nie są gorsi.
– Spodziewaliście się tak dużego zainteresowania futbolem amerykańskim w Raciborzu?
– To był szok! Przed pierwszym sparingiem spodziewałem się, że przyjdzie około stu kibiców. Okazało się, że zapełniła się cała trybuna na stadionie PWSZ, a to jest dużo więcej niż setka. Na kolejnym meczu mimo, że pogoda nie dopisała było co najmniej 250 kibiców, bo rozdawaliśmy ulotki z zasadami gry i można było policzyć mniej więcej liczbę widzów.
– W kadrze zespołu pojawił się także Twój młodszy brat, Adrian? Zachęcałeś go jakoś specjalnie do Raptorsów?
– Zachęciłem go jak do każdego innego sportu. Począwszy od zapasów, przechodząc w piłkę nożną i teraz futbol amerykański. Uważam, że to dobry ruch z jego strony, bo radzi sobie doskonale.
Komentarze
5 komentarzy
Placz rodzica jednego zawodnika bo jej syn nie dal wywiadu taka szkoda :((( madrosci niech pani se zachowa :)
''Duża wiedza czyni człowieka skromnym,,mała ,zarozumiałym .Puste kłosy dumnie wznosza sie do nieba ,,kłosy pełne ziarna w pokorze chylą sie ku ziemi '' to taki cytat jak ulał pasuje do tego tematu,.Kto inny zakładał klub ,a ktoś inny sie chwali ,.nawet nie wspomni o założycielach ,.
Kolego czytaj ze zrozumieniem. Treningi w Samborowicach,a mecze w Raciborzu.
Odwrotnie :)
czyli treningi w SRC a mecze w Samborowicach! Ale porażka dla Miasta