Z Rafałem Tymuszem, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji rozmawiamy o kolejnej edycji Rybnickiego Półmaratonu Księżycowego.
Marek Pietras: Dlaczego zmieniliście trasę biegu i miejsce startu?
Rafał Tymusz: Zakładamy, że cały czas będziemy się rozwijać. Biegaczy będzie coraz więcej. Taki jest ogólnopolski trend. Stwierdziliśmy więc, że start/meta na ul. Powstańców z wykorzystaniem obiektów pływalni – jest mało przyszłościowa i postanowiliśmy przenieść się w nowe miejsce. Analizując wszystkie potrzeby, stało się jasne, że idealne do tego będą tereny rekreacyjne kąpieliska Ruda. Więc od teraz serce naszego półmaratonu będzie na Rudzie właśnie.
W związku z tym musieliście również zmienić trasę.
Tak. Zostaliśmy przy trzech pętlach. Dlatego możemy też nadal organizować sztafetę firm, która bardzo fajnie się rozwija. Ludzie pytają o tę formę uczestnictwa w naszym wydarzeniu. Jeżeli chodzi o samą trasę, to oczywiście ma ona atest Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Jest opcja, że ta trasa będzie już na stałe? Biegacze czasami narzekają, że nie mogą porównać czasów, bo co rok trasa się zmienia.
Jeżeli się sprawdzi i wszystko będzie w porządku, a po drodze nie przytrafią się jakieś remonty, przebudowy, które będą przeprowadzane w terminie półmaratonu, to na pewno jest taka szansa. Właśnie głównie z powodów remontów zmienialiśmy trasę w poprzednich edycjach biegu. Zgadzam się z tym, że trasa powinna być porównywalna, aby startujący mógł porównać swoje czasy z poszczególnych lat.
Czy fakt, że przenieśliście się na Rudę, spowoduje że padnie rekord frekwencji?
Limit mamy ustalony na 1700 uczestników. Czy go zrealizujemy, to zobaczymy. Obecnie jest już 1400 zgłoszonych (rozmowa odbywała się tydzień przed półmaratonem – przyp. red.). Osiągnięcie tego limitu może być trudne z kilku powodów. W tym samym czasie odbywa się ok. 50 biegów w całej Polsce. Powstało kilka nowych, których do tej pory nie było. Jest duża impreza w Gliwicach, w Bielsku. Biegacze kalkulują, co jest normalne. Po co ma jechać 100 km, jak może wystartować w biegu, który jest bliżej jego miejsca zamieszkania. Trochę biegaczy może nam również odebrać to, że jest nowa trasa.
Dla was chyba jednak najważniejsze jest to, że w Półmaratonie Księżycowym startuje coraz więcej rybniczan.
Zdecydowanie. Mamy już 300 zapisanych. Mam jednak nadzieję, że ostatecznie wystartuje więcej osób z Rybnika. Zawsze jest tak, że pojawia się taki „strzał końcowy” jeżeli chodzi o zapisy. Ludzie patrzą w kalendarz, sprawdzają pogodę i decydują się na start w ostatniej chwili.
Wróćmy jeszcze do sztafety firm. Na czym polega ten sposób uczestnictwa w półmaratonie?
Startują drużyny, składające się z trzech osób. Pierwsza może przebiec cały półmaraton. Druga i trzecia biegnie już tylko jedną rundę. Oczywiście pierwsza osoba również może biec tylko 7 km. Taki start pozwala ludziom pracującym w jednej firmie, instytucji – na przeżywanie wspólnych emocji. W sztafecie jest łatwiej, bo to spora różnica przebiec 21 km a 7.
W tym roku, pierwszy raz, będą też imprezy towarzyszące.
Tak. Dzięki temu, że jesteśmy w nowym miejscu, możemy zorganizować dodatkowe biegi. Od godz. 15. będzie działać strefa małego biegacza. Odbędzie się 5 biegów dla najmłodszych, od 200 m do 1 km. Na zakończenie chętni będą mogli wziąć udział w mini półmaratonie – jego trasa to 2,1 km. Wszystko będzie się działo na boiskach obok Rudy. Chcemy, aby z okazji biegu głównego, jak najwięcej się działo.
Wspominał pan jakiś czas temu, że być może Ruda w dniu półmaratonu będzie otwarta dłużej.
Cały czas pracujemy na tą koncepcją. Problem w tym, że niecka basenu nie jest podświetlana i służby ratownicze miałyby problem. Wiemy już, że Ruda nie może być otwarta do 22. Być może będzie czynna do 21. Chodzi również o to, żeby ludzie korzystający z basenu, mogli wyjechać swoimi samochodami. W czasie biegu będą utrudnienia w ruchu i byłby z tym problem.
Ile osób pracuje przy półmaratonie?
Licząc wszystkie osoby zabezpieczające trasę, wolontariuszy, czy te siedzące w biurze organizacyjnym – wychodzi, że przy biegu pracuje ok. 300 osób.
Pan jako dyrektor MOSIR nie tylko uczestniczy w organizacji, ale również startował w biegu. Jak pan odbiera jego atmosferę od środka i czy wystartuje pan w tym roku?
To coś zupełnie niesamowitego. Szczególnie gdy stoi się na starcie. Wtedy czuć taką pozytywną energię. Ludzie się cieszą, nakręcają się wspólnie, mobilizują i dopingują. Wiadomo, że podczas biegu narasta zmęczenie i uśmiech trochę z twarzy schodzi. Każdy chce osiągnąć swój cel. A te są różne. Jedni chcą wygrać, inni pobić swoją „życiówkę”, ale są też tacy, którzy chcą pierwszy raz w życiu ukończyć półmaraton. Ci na mecie są najszczęśliwsi. Jest wiele motywacji, powodów dla których ludzie biegną. W tym roku nie pobiegnę. Jesteśmy w nowym miejscu i chcę mocniej zaangażować się w prace związane z samą organizacją biegu.