Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

Unia jak rasowy bokser. Dała się wyszaleć rywalowi a potem go znokautowała

31.07.2016 19:20 | 0 komentarzy | art

Unia Turza w III-ligowym debiucie pokonała 3:0 Ślęzę Wrocław. Wynik sugeruje łatwe zwycięstwo? Nic bardziej mylnego. Unici żeby wygrać, swoje musieli wycierpieć. I wykazać się cierpliwością. 

Unia jak rasowy bokser. Dała się wyszaleć rywalowi a potem go znokautowała
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Trenerzy i zawodnicy obu drużyn przyznawali, że rywal jest dla nich zagadką i nie bardzo wiadomo czego można się po nim spodziewać. Goście przyjechali w mocno odmłodzonym względem poprzedniego sezonu składzie. Dość powiedzieć, że z meczowej 18-stki zawodników, aż 13 to młodzieżowcy, z czego 6 pojawiło się na boisku od pierwszej minuty. Na tym tle Unia z takim nestorami naszej "kopanej" jak Piotr Szymiczek czy Dariusz Pawlusiński, czy ogranymi w wyższych ligach Dawidem Hanzlem, Sebastianem Markiewiczem, Kamilem Kuczokiem czy Bartłomiejem Sikorskim zdawała się mieć sporą przewagę doświadczenia. W wyjściowym składzie Unii zabrakło natomiast miejsca dla Błażeja Radlera, co było pewną niespodzianką, bo 34-letni defensor, który w ekstraklasie rozegrał 116 spotkań wydawał sie pewniakiem do gry. Trener Unii Jan Adamczyk wyjaśnił jednak, że Radler nie jest jeszcze gotowy na pierwszy skład. - Miał dłuższą przerwę niż większość naszych piłkarzy, nie chciałem też mieszać zbyt mocno w defensywie. Natomiast nie ukrywam, że liczę na tego zawodnika i jestem pewien, że jeszcze wiele nam pomoże - tłumaczył Jan Adamczyk. 

Ale to właśnie wrocławska młodzież od początku sprawiała gospodarzom olbrzymie problemy. Już w 3. minucie debiutujący w Unii Piotr Glenc został ograny na lewym skrzydle, rywal zacentrował w pole karne, gdzie przed doskonałą okazją stanął Mateusz Kluzek. Zbyt długo jednak zwlekał ze strzałem i ostatecznie został zablokowany. Kilka chwil później lewą flanką przedarł się Jakub Jakóbczyk i kąśliwym uderzeniem zmusił Marcina Musioła do najwyższego wysiłku. Sporo szczęścia aż trzykrotnie gospodarze mieli między 25. a 30. minutą. Najpierw Karol Bochenek wybił zmierzającą do pustej bramki piłkę, uderzoną przez Filipa Olejniczaka, a chwilę później Musioł stanął oko w oko z Jakóbczykiem i w sobie znany tylko sposób wypchnął piłkę na poprzeczkę. Na koniec bramkarz gospodarzy odważnym wyjściem wybił z rytmu szarżującego na jego bramkę Dawida Molskiego. W pierwszej części gry Unia zagroziła rywalowi raptem dwukrotnie. W 4. minucie Pawlusiński kropnął mocno z rzutu wolnego, piłka odbiła się jeszcze od któregoś z piłkarzy i golkiper gości z najwyższym trudem zapobiegł utracie gola. Z kolei w 17. minucie wydawało się, że po główce młodego Szymona Gałeckiego piłka musi wpaść do bramki, ale bramkarza Ślęzy wyręczył jeden z piłkarzy pola, zbierając na siebie zmierzającą do bramki futbolówkę. 

W przerwie meczu nad Turzą rozpętała się burza, przez co piłkarze zostali w szatni o kilka minut dłużej niż zakłada regulamin. Dłuższa przerwa i grząskie boisko negatywnie wpłynęły na wrocławską młodzież, która po zmienie stron w niczym nie przypominała drużyny z pierwszych 45 minut. W 55. minucie Markiewicz bez ceregieli wykonał rzut wolny spod lewej linii boiska. Wrocławska obrona przysnęła i pozostawiony bez krycia Hanzel, bez większych problemów głową skierował piłkę do bramki. Goście mieli szansę wyrównać, bo w 64. minucie prawą stroną pola karnego przedarł się Maciej Firlej, ale ponownie na wysokości zadania stanął Musioł, który bez wątpienia był w tym meczu jednym z głównych bohaterów Unii. W odpowiedzi z rzutu wolnego potężnie uderzył Pawlusiński, ale bramkarz gości, choć z trudem, to jednak wybronił to uderzenie. W 82. minucie był jednak bezradny. Ponownie do rzutu wolnego podszedł Pawlusiński. Piłka ustawiona była na prawej stronie boiska. Mocną centrę przedłużył Sikorski, piłka odbiła się od dalszego słupka, przetoczyła się wzdłuż linii bramkowej by na koniec wpaść do bramki. Gości w doliczonym czasie gry dobił Hanzel, który trochę w ekwilibrystyczny sposób wykończył dośrodkowanie z rzutu rożnego Bartłomieja Sikorskiego. - Mecz był wielką niewiadomą i dla nas i dla rywali. Jako zespół z każdym meczem będziemy uczyć się tej ligi. Tym bardziej cieszymy się, że również mimo niepogody udało nam się zapisać na swoim koncie trzy punkty - powiedział po meczu strzelec dwóch bramek dla Unii. 

- Jak była pogoda, to moja drużyna grała. Pogoda się skończyła, to i dobra gra mojej drużyny też się skończyła. Szkoda porażki, gratuluję Unii - powiedział po meczu Grzegorz Kowalski, trener Ślęzy Wrocław. 

Unia: Musioł, Glenc, Bochenek, Kuczok, Szymiczek (58. Jagła), Pawlusiński (90. Domin), Markiewicz, Sikorski, Gałecki (86. Staniczek), Kulczyk (84. Sitnik), Hanzel. Trener Jan Adamczyk. 

Ślęza: Krawczyk, Molski, Kluzek, Mańkowski, Olejniczak (75. Traczyk), Firlej (84. Szczebelski), Niewiadomski, Korytek, Bohdanowicz, Kucharczyk (75. Chodorski), Jakóbczyk (84. Brzęczek). Trener Grzegorz Kowalski. 

Unia Turza - Ślęza Wrocław 3:0 (0:0)

Bramki: Hanzel (55.), (90.+2.), Sikorski (82.)

Artur Marcisz, fot. Maciej Kozina.