Mistrzowie Polski w klasyfikacji zespołów, wicemistrzowie Europy, wicemistrzowie Polski… lista trofeów, które w sezonie 2016 zgarnął RMF 4RACING Team jest długa. Za sukcesem tego rajdowego zespołu z siedzibą w Tychach stoi sztab ludzi, ale jedna osoba jest wyjątkowo ważna dla projektu. Rafał Płuciennik, założyciel RMF4RT i pilot rajdowy w rozmowie o jeździe na granicy życia i śmierci oraz trudnościach poza trasą.
Rajdy to niebezpieczny, ekstremalny sport. W trakcie zawodów zdarza się wiele wypadków, często tragicznych. Co sprawia, że za każdym razem na rajdzie nie boisz się wsiąść do rajdówki?
- Po pierwsze, mam ogromne zaufanie do Faziego (Aleksander Szandrowski, kierowca – przyp. red.) który jest fantastycznym kierowcą. Po drugie, przez te wszystkie rajdowe lata nabyliśmy wiele doświadczenia, które przekłada się na umiejętności. A po trzecie – rajd to przygoda, emocje, adrenalina. Jeśli mielibyśmy myśleć o niebezpieczeństwie, już na starcie pozbylibyśmy się szans na osiągnięcie jakichkolwiek wyników sportowych. Bez ryzyka nie ma zwycięstwa.
Mimo to, chyba nie wciskacie już tak gazu w podłogę jak kiedyś?
- Na początku działania zespołu, wiele rajdów nawet nie dojeżdżaliśmy. Za bardzo szaleliśmy, psuliśmy samochody. Minęło trochę czasu, a teraz mamy na koncie mistrzostwo Polski w klasyfikacji zespołów i indywidualne tytuły Wicemistrzów Europy i Polski z sezonu 2016. To był pierwszy rok, w którym dojechaliśmy do końca wszystkie rundy. Bo rajdów nie wygrywają ci najszybsi, ale ci, którzy dojeżdżają na metę. Rok 2016 był dla nas przełomowy. Dojrzeliśmy i zaczęliśmy podchodzić z pokorą do tego, co robimy.
Czy tego właśnie uczą rajdy? Pokory?
Zdecydowanie. Chociaż myślę, że podczas setek godzin wyjeżdżonych na odcinkach specjalnych, nauczyliśmy się jeszcze konsekwencji, odpowiedzialności, pokory i codziennej walki. Sport to to doskonały nauczyciel. Lata nauki na własnych błędach i zmiana podejścia do ścigania się w rajdach zaowocowała wieloma sukcesami w ubiegłym sezonie. Zobaczymy, co przyniesie 2017.
Co powoduje zmianę toku myślenia? Czy jak to zawsze bywa, musi się coś stać, zanim się zastanowimy?
- Dokładnie. Weźmy chociaż ostatni rajd w sezonie 2016, Baja Inter Cars w Żaganiu. Ostatni odcinek, do końca jakieś 20 kilometrów, ścigaliśmy się już na sekundy. Przed nami znajdowała się sekcja jam, Fazi mnie nie posłuchał i przesadziliśmy. Z ogromną prędkością wpadliśmy w te jamy, przelecieliśmy przez nie, prawie dachując przodem samochodu. Było bardzo blisko, ale na szczęście wyszliśmy cało z opresji. Podobna sytuacja miała miejsce na Baja Carpathia w 2015 r. Jechaliśmy przez las jakieś 160 km/h, przed nami była ogromna, głęboka jama. Wjeżdżając na nią, nie zdążyło otworzyć się nam zawieszenie – znowu byliśmy na granicy. Takich sytuacji kryzysowych było dużo, ale każda z nich czegoś uczy i na pewno nie popełnimy drugi raz tego samego błędu. Teraz przekraczamy jedynie granice wyobraźni, jak brzmi nasze motto.
Skąd wziął się ten slogan?
- Nasz projekt jest bardzo nieszablonowy i staramy się go w taki sposób realizować. Spora grupa ludzi żyje z tego projektu. Jesteśmy jednym z niewielu na świecie zespołów rajdowych, który utrzymuje się z tego, co robi. Oprócz ścigania się w rajdach, organizujemy eventy rajdowe dla firm i staramy się zarażać innych naszą pasją. Do tego fantastycznie się przy tym bawimy - czego chcieć więcej?
Zespołu rajdowego nie zakłada się od tak. Dlaczego stworzyłeś RMF 4RACING Team?
- Wszystko wzięło się z marzeń. Już jako mały chłopiec, oglądałem z wypiekami na twarzy relacje telewizyjne z Dakaru i Camel Trophy. Marzyłem wtedy o tym, żeby wystartować w tych rajdach. Potem był okres dojrzewania, szkoła, studia, praca. Równolegle kupiłem sobie samochód rajdowy i rozpocząłem amatorską przygodę ze ściganiem się. W 2007 roku zdecydowałem, że moje dotychczasowe doświadczenia biznesowe pozwolą mi zbudować profesjonalny zespół, realizując swe dziecięce marzenia. Rok później byłem już na starcie Rainforest Challenge, który jest następcą rajdu Camel Trophy. W międzyczasie poznałem Faziego, no i tak to się zaczęło.
Były momenty zwątpienia?
- Początek był bardzo ciężki. Kiedy skończyły się nam pieniądze, biegałem po bankach, zbierałem kredyty na dalszą działalność. Jeszcze wcześniej były czasy RMF Caroline Team (poprzedniego zespołu założonego przez Płuciennika – przyp. red.). Działaliśmy wtedy z grupą ludzi, którzy, jak się później okazało, byli oszustami. Wykiwali mnie i Faziego, wykorzystali.
Co się stało?
- Stworzyliśmy spółkę akcyjną, a moi wspólnicy zaczęli działać na jej niekorzyść. Jedynie, co ich interesowało, to dojenie pieniędzy z projektu. Nie zależało im na tym, żeby jeździć, żeby realizować swoje pasje. Liczyły się tylko pieniądze. Odsunąłem się od tej działalności w ostatnim momencie. Niestety, nie posiadałem pakietu większościowego, żeby móc coś z tym zrobić. Na szczęście, tych ludzi nie ma już z nami od dawna.
Teraz jest inaczej?
- Budujemy z Fazim ten projekt. Mamy zaufanych ludzi. Bo RMF 4RACING Team to nie tylko ja, Fazi, Krzysiek i Tomek (druga załoga RMF4RT startująca w rajdach – przyp. red.). Nasz zespół to grupa fantastycznych ludzi. Oczywiście, od czasu do czasu trafi się jakaś czarna owca, ale one na szczęście same odpadają. Nawet jeśli trafiają się momenty zwątpienia, to dzięki ludziom tworzącym to wszystko, chce się działać i przeć do przodu. Bez naszego zespołu nie bylibyśmy w tym miejscu i dziękuję im za to.
Kto jeszcze jest dla Ciebie w tym wszystkim ważny?
- Moja córka. Za każdym razem jak wyjeżdżam na rajd, mówi mi: „Tatusiu, przywieź mi puchar”. Bardzo we mnie wierzy i mi kibicuje. Uwielbia samochody rajdowe. Jeśli gdziekolwiek widzi samochód oklejony RMF 4RACING Team to bardzo się cieszy. Już jako 3 latka potrafiła wymówić poprawnie naszą nazwę, a wielu dorosłych ma z tym problemy.
To były jej pierwsze słowa?
- (śmiech) Pierwsze może nie, ale bardzo ładnie je wypowiadała. Uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że w rajdówce tak naprawdę jeździmy we trójkę. Oprócz mnie i Faziego, w środku jeździ z nami maskotka mojej córki, Kot-Szprot, który przynosi nam szczęście. W przyszłości, chciałbym wsadzić córkę do rajdówki, jak tylko będzie potrafiła prowadzić samochód. Zobaczymy, czy jej się spodoba.
Nadzieja polskich dróg? Może nadzieja bezdroży?
- Nie wiem, chciałbym, żeby w przyszłości robiła to, co będzie jej sprawiało frajdę, żeby realizowała swoją pasję. W życiu trzeba robić to, co się kocha – tak jak ja.
Robisz to, co kochasz całkiem sprawnie – zespół ma na koncie wicemistrzostwo Europy, mistrzostwo Polski oraz wiele innych tytułów zdobytych w sezonie 2017. Będziecie stosować taktykę z zeszłego roku, czyli ostrożnie ale konsekwentnie?
Taki jest plan. Po doświadczeniach z poprzednich lat, wiemy już, że najważniejsze to być na mecie i konsekwentnie punktować. Co z tego, że będziesz najszybszy na odcinku, skoro już na następnym nie dojedziesz do mety, tylko wlecisz w jakieś drzewo. Sezon jest długi i wiele niespodzianek może się wydarzyć. Mam nadzieję, że to doświadczenie o którym mówimy, zaprocentuje, i na koniec sezonu ponownie staniemy na podium, zarówno w klasyfikacji zespołów jak i indywidualnie.
Czego można życzyć rajdowcom?
Dla nas najpiękniejsze jest to, że realizujemy swoją wielką pasję i życzcie nam, żebyśmy mogli tą pasję realizować. To wymaga niesamowitego nakładu pracy poza trasą rajdową, życzliwości firm (ludzi), które nas wspierają. I ogromnej dawki szczęścia.