Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

Piotr Czaczka w Raciborzu: Grałem w pięknych dla polskiego sportu czasach

19.08.2017 06:30 | 0 komentarzy | MAD

Piotr Czaczka sport zna od podszewki – zarówno z punktu widzenia sportowca, jak i teoretyka. Jest prawdziwym pasjonatem historii wielu dyscyplin, który w swojej pracy skupia się przede wszystkim na faktach. Napisał książkę pt.: „Sport na wsi opolskiej w latach 1945 – 1989”, w której opisał na przykład losy LKS Markowice, LKS „Dąb” Brzeźnica, a także opublikował wywiad z piłkarzem Hubertem Kostką oraz lokalnymi działaczami z Raciborszczyzny – Hubertem Skornią i Januszem Gałązką.  

Piotr Czaczka w Raciborzu: Grałem w pięknych dla polskiego sportu czasach
Jednym z gości specjalnych niedawnych obchodów jubileuszu 110-lecia istnienia LKS Markowice był doktor Piotr Czaczka (siedzi w środku między Hubertem Kostką a Januszem Gałązką) - na co dzień wykładowca akademicki, autor licznych publikacji oraz książek, a w przeszłości świetny sportowiec, reprezentant Polski w piłce ręcznej, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Błękitna strzała

Grę w piłkę ręczną rozpoczął w wieku dziesięciu lat. Jego pierwszym trenerem, który tak naprawdę nauczył go grać w szczypiorniaka, był pochodzący z Ziemi Raciborskiej, a dokładnie z Pietrowic Wielkich, Henryk Wróblewski. – Prowadził zajęcia z wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 8 w Opolu. Z naszą drużyną zdobył wówczas w Gdańsku tytuł wicemistrza Polski w kategorii szkół podstawowych. Okazaliśmy się objawieniem tych mistrzostw. Byłem najmłodszy i najmniejszy w całej ekipie. Dopiero wchodziłem do tego zespołu – wspomina z uśmiechem Piotr Czaczka, który w 1971 roku, wraz z niektórymi kolegami, otrzymał legitymację Gwardii Opole. – Dla nas to było wielkie przeżycie, ponieważ trafiliśmy do klubu, który był dobrze rozpoznawalny w Polsce. Grało tam wielu znanych zawodników, również reprezentantów Polski, takich jak: Andrzej Sokołowski, Jerzy Klempel, Antoni Przybecki, Władysław Fąfara czy Ryszard Konfisz. Byliśmy przygotowywani do gry w różnych warunkach i na różnych podłożach: szutrowych, kortowych, asfaltowych, i to nam dało bardzo dobre podstawy do gry na parkiecie. Pamiętam, że w tym czasie do użytku oddano halę sportową Gwardii Opole, która była jednym z nielicznych tego typu obiektów na Opolszczyźnie, jak również w Polsce. Gdy po raz pierwszy wyszliśmy na parkiet, poczuliśmy się jak w innym świecie. Tam zaczęły się prawdziwe treningi. Trzeba powiedzieć, że w tym czasie Gwardia – jeśli chodzi o sprzęt sportowy i warunki szkoleniowe – była klubem dbającym o swoich zawodników – mówi, dodając, że dzięki takiemu zapleczu możliwy był rozwój talentu i potencjału wielu młodych piłkarzy, także tych pochodzących z uboższych rodzin. Pierwsze mecze rozgrywał w lidze na szczeblu okręgowym. – Jeździliśmy między innymi na spotkania z Rafametem Kuźnia Raciborska, z którym zawsze rywalizowało nam się niezwykle trudno – nie kryje Piotr Czaczka i kontynuuje: – Kilku zawodników w przeszłości z tego klubu powodzeniem występowało w drużynie seniorów Gwardii Opole, a byli nimi: Stefan Ligacz, Henryk Wróblewski czy Piotr Marek.

Opowiada o czasach, gdy jego zespół jeździł na mecze tzw. „błękitną strzałą”, czyli ciężarówką okrytą plandeką, a ławki w środku na których siedzieliśmy zamontowane były w poprzek na burtach ciężarówki. Czasami było trochę zimno. Dzisiaj wydaje się to niewiarygodne, ale takim środkiem transportu jeździliśmy wtedy na mecze. W 1975 roku zdobył z Gwardią Opole mistrzostwo okręgu juniorów. W mistrzostwach Polski we Wrocławiu odpadli w półfinale, ale za to rok później wygrali już półfinał w Sandomierzu i sięgnęli po trofeum w Warszawie, co Piotr Czaczka uznaje za największy sukces w tej kategorii wiekowej, w dopiero co rozpoczynającej się karierze sportowej. – Mistrzostwo zdobyliśmy w dniu imienin mojego świętej pamięci ojca. Pamiętam, że wspólnie z kolegami z drużyny, trzymając dyplomy w dłoni przeszliśmy całe miasto. Gdy pokazałem go rodzicom radości nie było końca, a tacie zrobiłem świetny prezent, szczególnie, że zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem tego turnieju.