Pogrom w pierwszej połowie. Unia Turza przerwała piękną serię Piasta Żmigród
Takiej pierwszej połowy w historii gry Unii Turza Śl. w III lidze jeszcze zdaje się nie było. Do przerwy gospodarze meczu wygrywali z Piastem Żmigród 4:0. Wysokie i pewne prowadzenie było z jednej strony całkowicie zasłużone, z drugiej dość jednak niespodziewane. Wszak goście nie przegrali od 10 kolejek, a na wyjazdach spisują się w tym sezonie całkiem przyzwoicie - na boiskach rywali odnieśli 7 zwycięstw.
Pierwsze 5 minut nie napawało optymizmem, z boiska wiało nudą. Za to przez kolejne 40 minut kibice oglądali piłkarskie fajerwerki. W 6. minucie rozpoczęło je trio Piotr Szymiczek, Dawid Hanzel i Sławomir Musiolik. Pierwszy z wymienionych wrzucił piłkę przed pole karne, tam głową podanie przedłużył Hanzel, idealnie na piłkę nabiegł Musiolik, który przyjęciem na klatkę zgubił obrońcę i huknął z bliskiej odległości, nie dając szans bramkarzowi Piasta. Szybko zdobyta bramka wyraźnie rozochociła miejscowych i w kolejnych minutach, golkiper gości Dariusz Szczerbal kilkakrotnie był w sporych tarapatach. Najpierw, po kąśliwym uderzeniu Dariusza Pawlusińskiego w sukurs przyszedł mu słupek, a następnie sam powstrzymał szarżującego Musiolika, którego idealnym krzyżowym podaniem w bój posłał Pawlusiński.
W 14. minucie nie było już jednak odwołania. Rozpędzona Unia przeprowadziła kolejną akcję, tym razem prawą flanką. Piłka po długim przerzucie z lewej strony boiska trafiła do Marka Gładkowskiego, ten ograł rywala i prostopadłym podaniem uruchomił Piotr Trąda, który dzięki temu stanął oko w oko z bramkarzem gości, nie dając mu najmniejszych szans.
Strata drugiego gola wyraźnie pobudziła gości, którzy w przeciągu kwadransa kilkakrotnie sprawdzil czujność Piotra Pasia. Ten dwukrotnie bronił dobrze uderzenia zawodników Piasta, ale w w 27. minucie nie miałby żadnych szans, gdyby po rzucie rożnym i główce piłkarza Piasta, piłka poleciała w światło bramki. Na szczęście dla Unii minimalnie ją jednak minęła.
Jak należy grać głową pokazali Arkadiusz Lalko i Gładkowski. W 30. minucie piłkarze Unii wykonywali na wysokości pola karnego rzut z autu. Piłka trafiła na głową Lalka, ten przedłużył ją pod bramkę, gdzie najwyżej wyskoczył Gładkowski, po którego uderzeniu piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Tak okazałego prowadzenia swojej drużyny kibice w Turzy nie oglądali od dawna. A jak się okazało, nie był to koniec emocji. Dobrą okazję miał kilka chwil później Musiolik, który był bliski szczęścia po dalekim podaniu Kamila Kuczoka. W 44. minucie Unia wykonywała rzut rożny. Piłka wróciła do Pawlusińskiego, ten ponownie wrzucił ją w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył Hanzel, kierując głową piłkę tuż przy słupku do bramki gości. 4:0 i podopieczni Kamila Sochy znaleźli się niespodziewanie na kolanach, z których w drugiej połowie się już nie podnieśli.
Najlepszą okazję dla gości zmarnował w 58. minucie Patryk Bobkiewicz, który po tym jak niepewnie zachował się Szymiczek, stanął oko w oko z Pasiem. Na szczęście dla Unii posłał piłkę nad bramką. Miejscowi skupili się na zabezpieczeniu tyłów, co jakiś czas wychodząc z kontrami, w których jednak brakowało dokładności. W końcówce kibice oklaskiwali świetną paradę Pasia, który w efektowny sposób przeniósł ponad bramkę "bombę" piłkarza Piasta.
- Najważniejsze są trzy punkty, potrzebujemy ich jak powietrza. Cieszymy się z wygranej, cieszymy się, że naprawdę fajnie dziś zagraliśmy, solidnie, skoncentrowani, co przełożyło się na dobry wynik - powiedział po meczu Marek Gładkowski, jeden z najlepszych piłkarzy drużyny Józefa Dankowskiego w sobotnim meczu.
Unia Turza Śl. - Piast Żmigród 4:0 (4:0)
Bramki: Musiolik (6.), Trąd (14.), Gładkowski (30.), Hanzel (44.)
Unia: Paś, Szymiczek, Lalko, Zarychta, Suchecki, Gładkowski (88. Dudała), Kuczok, Dariusz Pawlusiński, Trąd (75. Dawid Pawlusiński), Musiolik, Hanzel (90. Polak). Trener: Józef Dankowski.
Piast: Szczerbal, Gołębiewski, Mozler (72. Kohut), Juchacz, Kieca, Niewieściuk, Moryson (25. Koźlik), Kępczyński, Bobkiewicz, Bzdęga (46. Sołtyński), Chyrek (46. Jaros). Trener: Kamil Socha.