GTK wygrywa w Sopocie! Ofensywny popis gliwiczan
Niezwykle cenny triumf GTK Gliwice, które ograło Trefla Sopot 99:96. Kluczem do sukcesu okazała się dyspozycja zawodników rezerwowych, którzy w tym meczu zdobyli aż 57 punktów. Podopieczni Pawła Turkiewicza awansowali na 10. miejsce w ligowej tabeli.
Pojedynek wieńczący 9. kolejkę pomiędzy Treflem Sopot, a GTK Gliwice zapowiadał się nad wyraz ciekawie. Będący na ostatnim miejscu w ligowej tabeli z zaledwie jedną wygraną, ale za to już pod wodzą nowego trenera zespół z Pomorza, chciał wygrać po raz drugi w sezonie. Z kolei goście, po zmianach kadrowych, także chcieli zgarnąć pełną pulę i odskoczyć od rywala na różnicę trzech zwycięstw, co w kontekście walki o utrzymanie byłoby już solidną zaliczką. Podopieczni Pawła Turkiewicza zaczęli obiecująco, bo od "trójki" Piotra Robaka. Dalej ich gra w ataku już nie wyglądała tak obiecująco. Wprawdzie Damonte Dodd szybko wymusił dwa przewinienia Milana Milovanovicia, ale nie przeniosło się to na zdobycz punktową, bo Amerykanin nie potrafił kończyć akcji z lewej strony kosza. Problemów z trafianiem nie mieli miejscowi i ich przewaga szybko rosła. Po celnych rzutach z dystansu Vernona Taylora i Iana Bakera było już 10:5. Dobrze prezentował się w strefie podkoszowej Paweł Leończyk, który wykorzystując swoje doświadczenie umiejętnie odnajdywał się w polu trzech sekund i powiększał dorobek swojego zespołu. Kiedy przechwyt zaliczył Taylor i samotnie popędził na kosz, a następnie zza łuku przymierzył Baker (19:9) szkoleniowiec gości nie wytrzymał i poprosił o przerwę na żądanie. Na parkiecie pojawili się też powracający do Polskiej Ligi Koszykówki Maverick Morgan i Desmond Washington. Ta dwójka Amerykanów funkcjonowała zdecydowanie lepiej niż Myles Mack oraz Dodd. Dobry impuls dał też Jakub Dłoniak, który w swoim stylu nie potrzebował zbyt wiele miejsca, by przymierzyć zza linii 6,75 m. Trefla utrzymywał na prowadzeniu Damian Jeszke, ale po rzucie z dalszej odległości Washingtona GTK traciło do rywala osiem punktów (28:20) po pierwszej kwarcie.
Tuz po wznowieniu gry zza łuku trafił Grzegorz Kulka, ale kolejne akcje należały do przyjezdnych i tym razem musiał zareagować Jukka Toijala. Po dodatkowej przerwie świetnym przechwytem przy linii bocznej popisał się Kacper Radwański i wykończył kontrę efektownym wsadem (31:27). Niestety, gliwiczanie dość łatwo stracili, to co z mozołem odrobili. Najpierw dobrze pod koszem znalazł się Milovanović, a następnie Dłoniak popełnił juniorski błąd i podał prosto w ręce Bakera. Ten popędził na kosz, a że dodatkowo był faulowany przez Washingtona, to udało mu się zanotować akcję 2+1 (36:27). GTK ponownie miało problemy ze skończeniem ataku w pierwsze tempo, ale na szczęście pod koszem czujny był Morgan i dobijał kolejne rzuty. Trefl przeniósł ciężar także w pole trzech sekund, a tam umiejętnie radzili sobie Milovanović i Leończyk. Kiedy ten ostatni wykorzystał jeden rzut wolny było już 45:33. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do przyjezdnych. Z dystansu trafili Szymon Kiwilsza i Kacper Radwański, a dwa punkty po wejściu pod kosz dołożył Mack (47:41).
GTK od początku drugiej połowy rzuciło się do dalszego odrabiania strat. W końcu po akcji 2+1 Radwańskiego udało się to osiągnąć (51:51). Po chwili goście objęli nawet prowadzenie po trafieniu z półdystansu Macka, ale tylko na moment. Nie mieli oni bowiem sposobu na zatrzymanie Milovanovicia. Serbski środkowy umiejętnie wymuszał przewinienia swoich rywali, a dodatkowo był praktycznie bezbłędny w strefie podkoszowej. Dodatkowo całkiem nieźle wykonywał rzuty wolne i Trefl mógł złapać oddech (60:53). W tym momencie trener Turkiewicz po raz kolejny zdecydował się sięgnąć po Washigtona i było to doskonałe posunięcie. Amerykanin grał niezwykle rozważnie, kiedy trzeba sam wykańczał akcję, a innym razem doskonale dogrywał do kolegów. "Trójki" Dłoniaka i LaChance'a czy wreszcie rzut w ostatnich chwilach trzeciej kwarty Washingtona pozwoliły doprowadzić do remisu po 30 min. gry (69:69).
Trefla cały czas trzymał przy życiu Milovanović. Serb wyeliminował z gry najpierw Dodda, a później dodatkowo Kiwilszę. Zanim jednak doszło do tego drugiego zdarzenia, na parkiecie miało miejsce jeszcze ważniejsze zdarzenie. Przy prowadzeniu gospodarzy 82:79 z szybkim atakiem pędziło GTK. Washington wpadł w Łukasza Kolendę, a sędziowie odgwizdali przewinienie ofensywne. Amerykanin nie potrafił się pogodzić z tą decyzją i otrzymał dodatkowo faul techniczny. Jako, że jeszcze w I połowie arbitrzy odgwizdali mu przewinienie niesportowe lider GTK musiał opuścić bezpowrotnie parkiet. Wydawało się, że to może podciąć skrzydła przyjezdnym, ale tak naprawdę napędziło ich do jeszcze lepszej gry. Akcją 2+1 popisał się Morgan, a z dystansu przymierzył LaChance (83:85). Amerykański strzelec przed przerwą był bezbarwny, ale w czwartej kwarcie zagrał rewelacyjnie. Kiedy trafił niesamowity rzut jedną ręką z odległości ponad 9 m w ostatniej sekundzie akcji gliwiczanie uwierzyli, że mogą liczyć na szczęśliwy finał (86:92). W końcówce spotkania sopocianie gonili wynik za sprawą Bakera, który trafiał niesamowite rzuty z dystansu, ale podopieczni Turkiewicza, a konkretnie LaChance i Mack trafili rzuty wolne, co zapewniło im bardzo cenny triumf.
GTK wygrało po raz czwarty w sezonie i awansowało na 10. miejsce w ligowej tabeli. Kolejny mecz gliwiczanie zagrają w Toruniu z Polskim Cukrem. Spotkanie odbędzie się 16 grudnia o godzinie 17.
Trefl Sopot - GTK Gliwice 96:99 (28:20, 19:21, 22:26, 27:30)
Trefl: Baker 19 (4x3), Taylor 13 (1x3), M. Kolenda 6, Leończyk 21, Milovanović 23 - Jeszke 6, Kulka 5, Ł. Kolenda 3, Motylewski, Śmigielski. Trener Jukka TOIJALA.
GTK: Mack 11, LaChance 17 (3x3), Robak 5 (1x3),Kiwilsza 5 (1x3), Dodd 4 - Washington 18 (2x3), Dłoniak 14 (3x3), Radwański 14 (3x3), Morgan 11, Słupiński. Trener Paweł TURKIEWICZ.
GTK Gliwice