Dramat gliwiczan. Spójnia lepsza po dogrywce
Fatalny finisz GTK Gliwice spowodował, że ostatecznie dwa punkty zostały w Stargardzie. Spójnia rozstrzygnęła losy rywalizacji w dodatkowym czasie gry, a goście w smutnych nastrojach wrócili do domu.
Po tym jak godzinę przed rozpoczęciem meczu okazało się, że Trefl Sopot wygrał swój mecz, Spójnia musiała koniecznie wygrać, by nie spaść na ostatnią pozycję w ligowej tabeli. Zadanie należało do trudnych, bo póki co stargardzianie u siebie przegrali wszystkie pięć spotkań, a dodatkowo w kilku ostatnich podopieczni Krzysztofa Koziorowcza zaliczyli dwucyfrowe porażki. Co więcej, w zespole gospodarzy brakowało Shane'a Richardsa. Również GTK nie mogło wystąpić w najsilniejszym zestawieniu. W obozie gliwiczan brakowało Jakuba Dłoniaka, który nadal odczuwał skutki wcześniejszego urazu. Mimo to, przyjezdni przed pierwszym gwizdkiem mogli czuć się faworytem, a ewentualna wygrana pozwoliłaby im przesunąć się na 10. lokatę.
Spójnia rozpoczęła z animuszem. Po dwóch "trójkach" Huberta Pabiana i Marcina Dymały prowadziła 6:4. GTK było jednak cały czas bardzo blisko głównie za sprawą Mylesa Macka. Amerykański rozgrywający był w tym dniu bardzo dobrze dysponowany i gra w ataku gości opierała się głównie na nim. Filigranowy rozgrywający tylko w pierwszej kwarcie zdobył 14 punktów, a gdyby nie spudłował dwóch rzutów wolnych jego dorobek byłby jeszcze bardziej okazały. Kiedy w zdobywanie punktów włączyli się także pozostali zawodnicy gliwiczan, ich przewaga zaczęła w szybkim tempie rosnąć. Po kolejnych celnych rzutach zza łuku: Szymona Kiwilszy, Kacpra Radwańskiego i Piotra Robaka przewaga przyjezdnych wzrosła do ośmiu punktów (21:29). Ostatecznie po pierwszych 10 minutach gry zespół Pawła Turkiewicza miał siedem "oczek" w zapasie, po tym jak przytomną zbiórką popisał się Dawid Słupiński, a będąc faulowanym dołożył jeden punkt z linii rzutów wolnych.
Po wznowieniu gry pierwsze punkty zdobył Desmond Washington, który nieatakowany wszedł pod kosz, ale w kolejnych akcjach rozpędu nabrała Spójnia. Najpierw w pole trzech sekund wbił się Anthony Hickey i pomimo faulu zakończył akcję punktami, a następnie akcją 2+1 popisał się Norbertas Giga, który po błędzie w przekazaniu znalazł się sam na sam z koszem (28:32). Na całe szczęście dla gliwiczan w kolejnej akcji w obronie umiejętnie ustawił się Piotr Robak, a po przechwycie samotnie popędził na kosz. Stargardzianie nie dawali jednak za wygraną. Z dobrej strony pokazali się zawodnicy rezerwowi. Z dystansu przymierzył Marcel Wilczek, a dwie akcje umiejętnie wykończył Dawid Bręk i miejscowi wrócili na prowadzenie (35:34). Po chwili przewagę podwyższył kolejny zmiennik, Maciej Raczyński, który trafił zza linii 6,75 m. GTK w końcu jednak się przebudziło, a po przechwycie i łatwych punktach Washingtona na tablicy wyników pojawił się kolejny remis (38:38). Po chwili gliwiczanie po dwóch celnych rzutach wolnych Macka objęli prowadzenie, ale riposta zespołu Krzysztofa Koziorowicza była natychmiastowa. Mack spudłował prosty rzut spod kosza, a w kontrze zza łuku przymierzył Piotr Pamuła (43:40). Przyjezdni zdołali jeszcze doprowadzić do remisu przed przerwą po tym jak akcję wsadem skończył Damonte Dodd, a Mack dołożył jeden punkt z linii rzutów wolnych.
Po wznowieniu gry świetnie zaczęło GTK. Dobra defensywa i szybkie bieganie do ataku, gdzie piłka natychmiastowo trafiała do Dodda zaowocowała ośmioma punktami z rzędu amerykańskiego środkowego (43:51). Kiedy jednak zmęczony Dodd opuścił parkiet Spójnia zaczęła powoli odrabiać straty. "Trójkę" trafił Anthony Hickeya, a dwie skuteczne akcje przeprowadził Pamuła (54:58). Jeszcze bliżej byli stargardzianie po celnym rzucie zza łuku Wilczka, ale goście cały czas byli minimalnie lepsi za sprawą Washingtona, który w ostatniej akcji tej kwarty trafił z półdystansu (60:63).
Ten sam zawodnik na początku czwartej kwarty trafił za trzy punkty (60:66). Straty próbował odrabiać Hickey, ale gliwiczanie umiejętnie utrzymywali przewagę. Trzy razy zza łuku trafił Mack i wszystko wskazywało na to, że gliwiczanie zdobędą komplet punktów (68:78). Do końca meczu pozostawało niespełna cztery minuty, ale szereg prostych błędów i niecelnych rzutów ze strony GTK pozwoliło rywalom złapać wiatr w żagle i doprowadzić do wyrównania. Bohaterem tego fragmentu spotkania był Giga, który zdobył siedem punktów, a kluczowy rzut doprowadzający do równowagi wykonał Hickey (78:78). Obie strony miały jeszcze szansę na zadanie decydującego ciosu, ale nikomu się to nie udało.
Na początku dogrywki gliwiczanie w końcu się przełamali, a punkty zdobył Dodd. "Trójką" odpowiedział Bręk, ale po drugiej stronie parkietu akcję 2+1 przeprowadził Washington (81:83). Do remisu doprowadził Hickey, który wykorzystał kontrę, a następnie popis dał Marcin Dymała, który najpierw skończył akcję po wejściu pod kosz, a następnie umiejętnie wymusił przewinienie i okazał się skuteczny na linii rzutów (87:83). Kropkę nad i postawił Hickey, a próby jakiejkolwiek zmiany rezultatu ze strony drużyny Pawła Turkiewicza nie przynosiły oczekiwanego skutku.
GTK kolejny mecz zagra 30 grudnia w Gliwicach, a rywalem będzie Anwil Włocławek.
Spójnia Stargard - GTK Gliwice 89:83 po dogr. (23:30, 20:13, 17:20, 18:15, d. 11:5)
Spójnia: Hickey 18 (3x3), Dymała 9 (1x3), Pamuła 18 (2x3), Pabian 9 (1x3), Giga 15 (1x3) - Wilczek 8 (2x3), Bręk, 7 (1x3), Raczyński 3 (1x3), Madray 2, Fraś. Trener Krzysztof Koziorowicz
GTK: Mack 25 (4x3), LaChance 4, Radwański 8 (1x3), Kiwilsza 7 (1x3), Morgan 2 - Washington 15 (1x3), Dodd 14, Robak 5 (1x3), Słupiński 3, Piechowicz. Trener Paweł Turkiewicz
Biuro Prasowe GTK Gliwice