Koszmar GTK. Wysoka przegrana na koniec rundy
Bardzo słaba dyspozycja w drugiej połowie zadecydowała o wysokiej porażce GTK w Radomiu. Koszykarze HydroTrucku w całym meczu trafili 13 razy z dystansu przy 50 proc. skuteczności i ostatecznie wygrali aż 89:71.
Meczem z HydroTruckiem Radom GTK Gliwice kończyło pierwszą rundę rozgrywek Energa Basket Ligi. Końcowy wynik tego meczu miał dać odpowiedzieć na pytanie, o co będą grali podopieczni Pawła Turkiewicza w drugiej części sezonu. Zwycięstwo - rozbudzało nadzieje na udział w play-off, porażka mogła spowodować, że raczej trzeba będzie patrzeć na to, co się dzieje na dole tabeli. Goście rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia i po dwóch trafieniach zza łuku Brandona Tabba i Mateusza Szlachetki prowadzili już różnicą sześciu punktów. Miejscowi nie zamierzali jednak dać pozwolić odskoczyć rywalowi i za sprawą bardzo dobrej dyspozycji strzeleckiej Obie Trottera szybko doprowadzili do remisu (8:8). Amerykański rozgrywający HydroTrucku długo się nie namyślał i kiedy tylko otrzymywał piłkę błyskawicznie decydował się na rzut. Efekt? Tylko w pierwszej kwarcie najlepszy strzelec radomian zdobył 11 punktów. Po drugiej stronie parkietu przeciwwagą dla "jedynki" Roberta Witki był wspomniany Szlachetka. Młody rozgrywający w ataku radził sobie równie dobrze i tak jak jego rywal w ciągu pierwszych 10 minut trzy razy trafił z dystansu. Szkoda tylko dwóch przestrzelonych rzutów wolnych w jego wykonaniu. W talii trenera Pawła Turkiewicza dobry fragment zaliczył także Joe Furstinger. Po jego efektownej dobitce wsadem GTK odskoczyło na pięć punktów przewagi (10:15). Dzięki Trotterowi i Filipowi Zegzule straty gospodarzy po pierwszej kwarcie były minimalne (19:20).
Bohaterowie pierwszej części meczu w kolejnym fragmencie odpoczywali. To była doskonała okazja dla rezerwowych. W szeregach gości dobrze zaczął Milivoje Mijović, który dynamicznie wbił się pod kosz. Wśród rywali szalał jednak Zegzuła, który przed tygodniem doskonale wypadł w Sopocie i teraz potwierdził swoją wysoką dyspozycję. Jego skutecznie wejście pod kosz, a następnie trafienie zza łuku pozwoliło HydroTruckowi po raz pierwszy wyjść na prowadzenie (29:26). Po "trójce" Marcina Piechowicza radomianie odskoczyli już na pięć punktów przewagi (32:27). GTK szybko odpowiedziało, bo najpierw przytomnością pod koszem popisał się Kacper Radwański, a następnie akcję 2+1 zaprezentował Mijović (32:32). Końcówka pierwszej połowy ponownie należała jednak do miejscowych. Najpierw kontrę wykończył wcześniej nieskuteczny Carl Lindbom, a następnie zza linii 6,75 m trafił Rod Camphor. Na koniec raz jeszcze dobrze pod koszem spisał się Fin i podopieczni Roberta Witki zbudowali sobie przed przerwą niezłą zaliczkę (39:32).
Trzecią odsłonę gliwiczanie rozpoczęli w podobnym stylu jak cały mecz. Z dystansu trafiali Łukasz Diduszko i Payton Henson, ale tym razem koszykarze HydroTrucku odpowiadali od razu. Skuteczny był Artur Mielczarek oraz Trotter (46:38). Miejscowi dodatkowo cały czas utrzymywali doskonałą skuteczność z dystansu. Kolejne próby Piechowicza i Trottera wpadały do kosza i przewaga radomian rosła w szybkim tempie. Przy różnicy 13 punktów (57:44) trener Paweł Turkiewicz poprosił o przerwę na żądanie, ale ta niewiele zmieniła w sytuacji na parkiecie. Nawet jeśli gliwiczanie skutecznie bronili przez sporą część poszczególnych akcji, to ostatecznie na sam koniec pozwalali się mijać i kolejne akcje kończyli wejściami pod kosz zawodników obwodowych. Szkoleniowiec GTK raz jeszcze spróbował trafić do swoich podopiecznych, ale również i tym razem nie udało się nic poprawić w grze gliwickiego zespołu. Rezultat po 30 min. gry ustalił Camphor, a przewaga miejscowych była już znaczna (66:48).
Czwarta kwarta rozpoczęła się od trafienia z dystansu Szlachetki, który po świetnym początku w kolejnej fazie meczu zupełnie znikł. To była jednak tylko pojedyncza akcja, a potem znów oglądaliśmy popis gospodarzy. Przypomniał o sobie Lindbom, nadal aktywny był Camphor. Wreszcie uaktywnił się Adrian Bogucki, który wykorzystując doskonałe podania kolegów w szybkim tempie powiększał swój dorobek punktowy. Kiedy akcją 2+1 popisał się Lindbom przewaga HydroTrucku wynosiła już 25 punktów (89:64) i zanosiło się na prawdziwy pogrom. Na całe szczęście trener Witka zdecydował w tym momencie o wpuszczeniu na parkiet zawodników głębokich rezerw, a to pozwoliło gliwiczanom zredukować rozmiary porażki. Ostatecznie GTK przegrało 89:71, ale martwić musi nie tylko wynik, ale też bardzo słaba dyspozycja w drugiej połowie.
W kolejnym meczu, pierwszym rundy rewanżowej GTK zagra w Dąbrowie Górniczej z miejscowym MKS-em.
HydroTruck Radom - GTK Gliwice 89:71 (19:20, 20:12, 27:16, 23:23)
HydroTruck: Obie Trotter 18 (4x3), Rod Camphor 22 (3x3), Artur Mielczarek 5 (1x3), Carl Lindbom 10 (1x3), Adrian Bogucki 12 - Marcin Piechowicz 13 (3x3), Filip Zegzuła 9 (1x3), Aleksander Lewandowski, Patryk Stankowski, Daniel Wall, Wojciech Wątroba. Trener: Robert Witka.
GTK: Mateusz Szlachetka 12 (4x3), Brandon Tabb 7 (2x3), Payton Henson 14 (1x3), Łukasz Diduszko 5 (1x3), Joe Furstinger 13 - Milivoje Mijović 13, Kacper Radwański 7, Piotr Hałas, Bartosz Majewski, Karol Radoń, Dawid Słupiński. Trener: Paweł Turkiewicz.