Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

Adam Jachimowicz i Dawid Plizga po meczu Tworków - Unia Racibórz

13.09.2020 23:53 | 1 komentarz | kozz

Zapytaliśmy o komentarz do meczu VIII kolejki klasy okręgowej pomiędzy LKS-em Tworków a Unią Racibórz szkoleniowców obu ekip: Adama Jachimowicza i Dawida Plizgę. 

Adam Jachimowicz i Dawid Plizga po meczu Tworków - Unia Racibórz
Dawid Plizga (z lewej) i Adam Jachimowicz
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Adam Jachimowicz, trener LKS Tworków: Ta liga pokazała nam już nie pierwszy raz, że każdy mecz jest ciężki. Tydzień temu dostaliśmy bombę w Gorzycach, więc obawiałem się tego meczu z Unią, tym bardziej, że ona ostatnio dużo strzelała i nic nie traciła. Bardzo dobrze weszliśmy w mecz i zagraliśmy świetną pierwszą połowę. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że wychodzimy większym pressingiem i na początku meczu chcemy strzelić bramkę. Plan był zrealizowany, więc czekaliśmy na kontrataki. Wiedzieliśmy, że Unia będzie chciała nas zaatakować, więc się cofnęliśmy i czekaliśmy na kontrataki Szewczyka, który jest bardzo szybkim zawodnikiem. Sam Szewczyk miał 3, 4 doskonałe sytuacje i mecz mógł zakończyć się nawet 8:1. Tak jak Gorzyce nam strzelały z każdej sytuacji, tak i my dziś powinniśmy wygrać wysoko z Unią. Wygranej drużyny się nie osądza, ważne że wygraliśmy. Teraz czas na Czernicę, nikogo nie możemy zlekceważyć. Martwią mnie kontuzje w moim zespole, bo wypadł już Paweł Polak, dzisiaj Marek Fojcik. Musimy się pozbierać, a kadra jest wąska. Chcemy być w pierwszej czwórce, to jest nadrzędny cel, a kandydatów do najlepszej czwórki jest sześciu. Cieszę się, że mogliśmy się pokazać tak potężnej publice, która zechciała z nami spędzić te niedzielne popołudnie.

Dawid Plizga, trener Unii Racibórz: Pierwszą bramkę straciliśmy przez brak zdecydowania, w przypadku drugiej straciliśmy w prostej sytuacji. Tworków w pierwszej połowie miał trzy sytuacje, a dwie wykorzystał, poza tym nie miał wiele do powiedzenia. Do momentu kontuzji Patryka Gołego można było cały czas wierzyć w końcowy sukces. Przeciwnik wiedział, że zmiennik - Filip Radoń nie grzeszy szybkością i posyłał dalsze piłki za jego plecy. Filipowi przyda się to na przyszłość, myślę że wyciągnie wnioski i popracuje nad brakami szybkościowymi albo nie będzie wchodził w pojedynki biegowe, a zostawi sobie odpowiednio dużo miejsca, żeby kontrolować przeciwnika. Nie mogliśmy już nic zaradzić na to, że przeciwnik znalazł nasz słabszy punkt i narażaliśmy się na kontry. W pierwszej połowie zabrakło nam pazerności w ataku. Wchodziliśmy z boków, a nie było zawodnika do którego mogliśmy dogrywać. Marcin Oślizlok schodził do boku, a nikt nie wchodził w jego miejsce. Jest to dla nas zimny prysznic. Trudno jest nauczyć drużynę w dwa miesiące ataku pozycyjnego, mimo wszystko myślę, że w naszej grze myśl przewodnią widać i cały czas będziemy to doskonalić.