Krew na bucie. Polska sztafeta z Justyną Święty-Ersetic nie weszła do finału MŚ
Polki pobiegły w sztafecie 4x400 m w eliminacjach drugim składem, nieoczekiwanie z raciborzanką już na pierwszej zmianie. Święty-Ersetic „delikatnie prowadziła”, a przy zmianie była tuż za Jamajką. Na ostatniej prostej sztafety Polki spadły na piąte miejsce i na mecie z czasem gorszym o 9 sekund od rekordu Polski odpadły z rywalizacji o medale. - Potwornie nam przykro, to jest kopniak - oceniła sprinterka z Raciborza.
Srebrne medalistki poprzednich MŚ i druga ekipa ostatnich Igrzysk Olimpijskich zdaniem komentatorów sportowych wyraźnie rozczarowała.
Choć na początku biegu Polska była druga, a nawet "delikatnie prowadziła", to w końcówce do prowadzącej od początku Jamajki, strata wynosiła już 10 metrów. Polki skończyły ze słabym czasem 3:29.34.
- Fatalnie to wszystko wyglądało - skomentował w TVP Sport Przemysław Babiarz.
- Zaniemówiłyśmy, nie tak to sobie wyobrażałyśmy - tak w TVP Sport mówiły na mecie biegaczki.
Krew, but i łzy
Biegnąca na ostatniej zmianie Małgorzata Hołub-Kowalik wskazała na kontuzję stopy. Twierdziła, że Kanadyjka zdeptała ją, zanim doszło do zmiany i wbiła jej kolce w but. Polka pokazywała po biegu zakrwawiony but i obandażowaną nogę.
– Kanadyjka na mnie wpadła i nadepnęła przy zmianie. Starałam się o tym nie myśleć, ale noga już spuchła - mówiła dziennikarzom Hołub-Kowalik.
Trener Adam Matusiński złożył protest u sędziów, ale ci go nie uwzględnili.
- Na wynik końcowy złożyły się 4 wyniki całej sztafety. Zabrakło tym razem, by znaleźć się w finale. Potwornie nam przykro, ale to jest kopniak. Jednak on nas nie demotywuje, a dzięki temu wrócimy z podwójną siłą na ME - powiedziała TVP Sport Justyna Święty-Ersetic.
- Popłaczemy i biegniemy dalej - komentowała Kinga Gacka.
Bez najmocniejszych
W opinii ekspertów zawiodła taktyka, którą przyjął trener Matusiński. Skład na pierwszą rundę był pozbawiony Natalii Kaczmarek i Anny Kiełbasińskiej - obecnie najszybszych Polek na dystansie 400 m.
Najmocniejsze zawodniczki trener oszczędzał na finał. Poza tym doszły problemy zdrowotne i zmęczenie po biegach indywidualnych. Wcześniej w kadrze miała miejsce różnica zdań między trenerem i A. Kiełbasińską, gdyż ta odmówiła startu w sztafecie mieszanej. Koleżanki krytykowały ją publicznie. Justyna Święty-Ersetic deklarowała, że nie wyobraża sobie wspólnego startu z tą biegaczką.
Wcześniej Anna Kiełbasińska indywidualnie walczyła w finałowej ósemce, awansując doń jako jedna z dwóch Europejek. Nastroje w kadrze biegaczek miały się poprawić przed występem sztafety.
Kubeł zimnej wody
Wystawiony w eliminacjach drugi skład nie dał jednak rady. - Każdy sportowiec potrzebuje kubeł zimnej wody - padło na mecie ze strony Aniołków Matusińskiego. Zawodniczki wierzą, że odbiją się na ME.
Od 2015 roku polska sztafeta kobieca po raz pierwszy nie znalazła się w finale MŚ.
- Dublerki nie sprostały zadaniu. Mieliśmy się bić o medal, a nie weszliśmy do finału. Był błąd na jednej ze zmian, gdzie uciekły nam Kanadyjki, a Hołub-Kowalik, która była trzecia, nie wytrzymała na ostatniej prostej nacisku rywalek - komentował w TVP Sport były utytułowany lekkoatleta Marek Plawgo.
Zagryzą zęby
Jak podało TVP Sport Justyna Święty-Ersetic przyznała, że sytuacja z kontuzjowaną Hołub-Kowalik zdenerwowała polską kadrę. - Za trzy tygodnie mamy kolejną dużą imprezę. Wierzę, że wszystkie zagryziemy zęby i na ME w Monachium będziemy się biły o złoto – stwierdziła.
Dziennikarze telewizji nazwali bieg Polek „czarną sobotę na Hayward Field (stadion w Eugene)”.
W relacji z MŚ w Eugene zastanawiano się, czy Święty-Ersetic powinna biec na pierwszej zmianie, a nie jak zazwyczaj na ostatniej. Trener Marek Rożej, który na co dzień zajmuje się Natalią Kaczmarek, uważał, że wbrew niektórym opiniom wystawienie nietypowo Święty-Ersetic na pierwszej zmianie nie było błędem. - Choć część środowiska była zdania, że pozbawiając Justyny finiszu, pozbawiliśmy się jednocześnie szansy na to, aby to ona dała na końcu dodatkowe kilka procent "z serca". Bo nikt nie robi tego tak jak ona - napisano w tvpsport.pl
Trener tłumaczy
–Dziewczyny są profesjonalistkami i wiedzą, że w sporcie bywa różnie, bo są upadki i wzloty. My byliśmy cały czas na fali wznoszącej, nie mieliśmy porażek i potknięć po drodze. Wyciągaliśmy nawet więcej, niż teoretycznie mogliśmy. Mamy też w głowie, że za trzy tygodnie są ME. To nie są roboty. Te dziewczyny swoje przeszły, mają swoje urazy, problemy. Na pewno zmobilizują się jeszcze mocniej i będą mocno pracowały przez najbliższe tygodnie do ME – ocenił dla PAP Aleksander Matusiński.
- Sport jest piękny, ale momentami bywa też brutalny. Nie poddajemy się! I mamy nadzieję, że podczas zbliżających się Mistrzostw Europy wrócimy ze zdwojoną siłą. Co nas nie zabije, to nas wzmocni! - napisała na swoim Instagramie Justyna Święty-Ersetic.
Ludzie:
Justyna Święty-Ersetic
polska lekkoatletka, Raciborzanka