Oświadczenie prezesa GKS: "To już koniec!"
- Na następne mecze nie jedziemy - poinformował prezes GKS Jastrzębie Jerzy Woźniak . - Mam wrażenie, że klubowi nie chce się pomóc, że ten klub ma zniknąć - grzmi w oświadczeniu Woźniak. Poniżej prezentujemy całe oświadczenie.
Jerzy Woźniak, prezes GKS Jastrzębie: Zastałem klub w gigantycznych długach, które wydawało mi się, że w styczniu i do połowy lutego zostały opanowane. Zostałem jednak najdelikatniej mówiąc niedoinformowany odnośnie zadłużenia wobec zawodników, Urzędu Skarbowego i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Przedstawiono mi układy ratalne z tymi instytucjami dotyczące roku 2008. O roku 2009 zapomniano mi powiedzieć. Za własne pieniądze uratowałem klub zabierając chłopaków na obozy przygotowawcze. Dziś widać, że walczą 90 minut. Czwarty mecz z rzędu nie stracili gola. Wszystko to zostało dokonane bez otrzymania złotówki, nie tysiąca złotych, ale złotówki pomocy z Urzędu Miasta bądź innych instytucji oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Klub w tej chwili finansują firmy związane ze mną, ale dziś kończymy. Na następny mecz nie jedziemy. Jest nowe 350 tys. zł długu. Powiedziałem prezydentom, że załatwiam układ ratalny. To jest do zrobienia, ale ze strony miasta nie ma najmniejszej woli pomocy. Nie będę wykładał kolejnych pieniędzy nie widząc szans na przyszłość. W tej chwili wyspecjalizowana firma robi audyt i po uzyskaniu jego wyników podejmę kroki karne, które te kwestie wyjaśnią. Myśleliśmy, że władze miasta się zaangażują. Niestety, nie ma takiej pomocy, choć z drugiej strony ciągle słyszy się, że pieniądze są przyznane i czekają na klub, tylko trzeba przedstawić zaświadczenie o niezaleganiu w Urzędzie Skarbowym i ZUS-ie. A tam jest wspomniane 350 tys. zł długu. W poniedziałek mam spotkać się z prezydentami tego miasta. Chłopcy też powiedzieli, że nie będą krwi wypluwać, jeśli nie ma woli ratowania klubu. Ja odnoszę wrażenie, że posadzono mnie na potężnego konia. Wyjaśniam, że to nie ja prosiłem się do Jastrzębia, ale to za mną dzwoniono w tej kwestii. Gdy przyjechałem do Jastrzębia, rozmawiałem z prezydentami. Nie z szewcami, tylko z prezydentami i deklarowano mi pomoc na koniec lutego. A ja odnoszę wrażenie, że konkurs był przeciągany, aby uratować poprzedniego prezesa. Długi obarczają drużynę, a nie mnie, bo ja mogę wyjechać z Jastrzębia, ale szkoda tego klubu i jego pięćdziesięcioletniej tradycji. Jeśli do środy nie będzie jasnej deklaracji, to nie pojedziemy ani do Otwocka, ani do Olsztyna.
Utrzymywałem ten klub przez cztery miesiące i słyszę tylko "później, później, później". Nawet konkretnego spotkania nie można zorganizować. Chłopcy grają tak, jak państwo widzą. A mi w ratuszu pani naczelnik każe określać datę obozu przygotowawczego. A ja nie jestem w stanie tego zrobić, bo od tego jest trener. Mam wrażenie, że klubowi nie chce się pomóc, że ten klub ma zniknąć. Ja mogę usiąść z każdym do stołu i rozmawiać o faktach. Dlatego dziś oświadczam w imieniu zespołu, bo przed chwilą byłem w szatni i piłkarze powiedzieli mi tyle, że dalej tego nie ciągniemy. Ja im wypłaciłem pieniądze z myślą, że miasto nas wesprze. Wystąpiłem o układy ratalne do Urzędu Skarbowego i ZUS, ale co dalej? Niech miasto odpowie, czy chce mieć piłkę nożną. Załóżmy, że ja uratuję ten klub, ale co dalej na jesień? Nie mamy gwarancji żadnych, a układ ratalny trzeba obsługiwać i trzeba mieć środki na bieżącą działalność. Z miasta nie otrzymałem na razie żadnej pomocy. To jest moje oświadczenie, a ja nie mam zamiaru okłamywać chłopaków i w nieskończoność wszystkiego przeciągać.