Dobra postawa Pomarańczowych w Pucharze Polski
W niedzielę we Wrocławiu zakończył turniej finałowy Pucharu Polski. W wielkim finale wystąpił Jastrzębski Węgiel.
Po sobotnim zwycięstwie w półfinale w trzech setach z ONICO Warszawa ostrzyliśmy sobie apetyty na triumf w finale. W nim naprzeciwko Pomarańczowych stanęła niepokonana w tym sezonie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Podopieczni trenera Andrei Gardiniego po raz kolejny w starciu z Pomarańczowymi udowodnili swoją wyższość i sięgnęli po pucharowe trofeum.
– ZAKSA jest zespołem, który naprawdę ciężko jest pokonać. Nawet, jeśli grają bez jednego ze swoich liderów, Sama Deroo [kontuzja – przyp. red.]. Jest to drużyna w pełnym tego słowa znaczeniu. Benjamin Toniutti robi ogromną różnicę. W finale różnica w poziomie gry była zbyt duża – mówi Roberto Santilli, trener naszej ekipy, który dziewięć lat temu doprowadził nasz Klub do historycznego sukcesu w Pucharze Polski w Bydgoszczy. Mocno liczyliśmy na powtórkę, ale sztuka ta nie powiodła się.
– Finały Pucharu Polski mają to do siebie, że pamięta się tylko zwycięzców. Miło wspominamy 2010 rok, ponieważ wówczas zdobyliśmy to trofeum, ale przypomnę, że w moim pierwszym sezonie w Jastrzębskim Węglu byliśmy w finale Pucharu Polski w Poznaniu, gdzie przegraliśmy z AZS Częstochowa. Przeciwko ZAKSIE nie graliśmy wystarczająco dobrze, zabrakło też szczęścia. Teraz trzeba skupić się na lidze, na najbliższych trzech miesiącach. Chcemy mieć w tych rozgrywkach coś do powiedzenia – dodaje Włoch.
Co jego zdaniem zawiodło najbardziej w naszej grze we wrocławskim finale? – Nasza pierwsza akcja. Nie kończyliśmy ataków, również zagrywka nie funkcjonowała tak, jak w całym ostatnim miesiącu. Oni z kolei serwowali świetnie. A jeśli nie odrzucisz od siatki takiej drużyny jak ZAKSA z Toniuttim, to mocno ograniczasz swoje szanse na sukces – uważa trener Santilli.
Na plus naszego występu we wrocławskim turnieju finałowym Pucharu Polski na pewno trzeba zapisać zwycięski półfinał 3:0 z bardzo mocnym zespołem ONICO Warszawa, w którym zdominowaliśmy rywali.
– W półfinale przekonaliśmy się, że ONICO Warszawa jest do ogrania, nawet w trzech setach, ale trzeba zaprezentować się w każdym elemencie perfekcyjnie. A tak właśnie zagraliśmy przeciwko warszawskiej drużynie. Dlatego po finale jesteśmy rozczarowani, gdyż nie był to nasz najlepszy występ. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi. Nie mam pretensji do zespołu. Moi zawodnicy starali się, jak mogli, ale czasami po prostu nie wychodzi – wyjaśnia trener JW.
Kolejnym pozytywem jest występ naszego nowego przyjmującego Wojciecha Ferensa, który niedawno dołączył do naszej drużyny. Pochodzący z Radomia zawodnik w drugim secie finału PP zmienił Christiana Fromma i pokazał się z bardzo dobrej strony. W sumie zdobył 16 punktów (w tym dwa blokiem i jeden zagrywką) przy blisko 60-proc. skuteczności ataku.
– Wojciech to dobry gracz. On na pewno nam jeszcze pomoże w tym sezonie. Dlatego go ściągnęliśmy. Udowodnił swoją przydatność do zespołu. Pokazał, że jest gotowy pomóc, wtedy kiedy drużyna tego bardzo potrzebuje – zachwala nowego podopiecznego trener Santilli.
Z nagrodą dla najlepszego zagrywającego Pucharu Polski wyjechał z Wrocławia atakujący JW Dawid Konarski.
Teraz nasz zespół wraca na ligowe tory. Już w najbliższą niedzielę o godz. 17:30 Pomarańczowi podejmą u siebie MKS Będzin. W kolejnym tygodniu zmierzą się na wyjeździe z mistrzem Polski PGE Skrą Bełchatów (6 lutego, godz. 20:30) oraz przed własną publicznością z ZAKSĄ (9 lutego, godz. 14:45).
– Gramy trzy mecze w siedem dni. Łatwo nie będzie. Ale mamy teraz kilka dni na odpoczynek, więc na pewno będziemy dobrze przygotowani do kolejnych wyzwań – mówi Roberto Santilli.