"Kibice, jesteście naszym 12-tym zawodnikiem". Wywiad z Janem Janikiem - kapitanem ROW-u Rybnik
Jan Janik to jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy ROW-u Rybnik. Kapitan drużyny, który ma na swoim koncie wiele ważnych bramek i asyst, opowiada o swojej karierze, planach na przyszłość oraz roli, jaką pełni w zespole.
- ROW Rybnik zalegał z wypłatami dla zawodników. Jak aktualnie wygląda sytuacja? Jakie są widoki na ustabilizowanie sytuacji finansowej drużyny w nowym roku?
- Sytuacja finansowa klubu uległa dużej, pozytywnej zmianie i z tego miejsca chcę bardzo docenić ludzi, którzy są w naszym zarządzie oraz oczywiście naszych kibiców, którzy się do tego mocno przyczynili. Sytuacja dalej nie jest prosta, ale myślę, że zmierza w dobrym kierunku. Wierzymy, że przyszłym roku postawimy kolejny krok do wyjścia z tej trudnej sytuacji. Co do wypłat - są płacone, można powiedzieć, na bieżąco w tej rundzie i mamy zapewnienia, że to się nie zmieni. Natomiast zaległości powoli też są spłacane.
- Czy te trudności widać na boisku? Czy pana zdaniem mają one wpływ na postawę zawodników w rozgrywkach?
- Oczywiste, że zawodnik chce mieć czystą głowę, wychodząc na trening i mecz. To trochę indywidualna sprawa każdy piłkarz ma inną sytuację: jedni mają rodziny, jedni jeszcze mieszkają z rodzicami - to zawsze jest inaczej. Natomiast kiedy jest się poza boiskiem, na pewno nie działa to dobrze na zawodnika. Myślę, że podczas meczu nie gra to roli, bo wtedy się o tym nie myśli. Przynajmniej ja tak mam.
- ROW Rybnik cieszy się wsparciem kibiców. Jakie to ma dla was znaczenie? Czy ma pan jakieś wiadomości dla kibiców, które warto przekazać u progu nowego roku?
- Korzystając z okazji najpierw, chcę wszystkim kibicom złożyć noworoczne życzenia. Co do ich wsparcia to Ameryki nie odkryję, jeżeli powiem, że są naszym 12-tym zawodnikiem, wspierają nas bardzo mocno w każdym meczu. Na tym poziomie rozgrywek jest to raczej niespotykane. Przekaz mam prosty, wiem, że będziecie nas dalej wspierać i możecie być pewni, że będziemy w każdym meczu dawać z siebie wszystko i grać o 3 punkty. Chciałbym jeszcze zaprosić wszystkich rybniczan do wspierania nas przy G72 (stadionie przy ul. Gliwickiej 72 w Rybniku - red.).
- Jak ocenia pan rundę jesienną?
- Rundę jesienną oceniam bardzo pozytywnie, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak wyglądało budowanie tej drużyny. Przed sezonem odeszło chyba ok. 15 zawodników w stosunku do tamtego sezonu, więc nie było łatwo i tutaj trzeba docenić dobrze wykonaną robotę głównie Dawida Jóźwiaka. Zakładaliśmy minimum 20 punktów, mamy więcej, więc jesteśmy zadowoleni, ale zdajemy sobie sprawę, że to cienka linia w tej lidze. Duże słowa uznania dla zawodników, którzy wykonali kawał dobrej roboty.
- Jakie macie cele na kolejną część sezonu?
- Na kolejną część sezonu mamy jeden prosty cel - jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie.
- Co będzie dla pana, jako piłkarza/trenera, największym wyzwaniem w najbliższym czasie?
- Mam nadzieję, że zdrowie dopisze i będę mógł wraz z kolegami z drużyny utrzymać ROW w IV lidze. To mój najbliższy cel.
- Dziś jest pan doświadczonym człowiekiem, a jak wyglądał początek pana przygody z piłką nożną?
- Mój początek z piłką rozpoczął się oczywiście w Rybniku. Trenuję od 6. roku życia, najpierw w Energetyku Rybnik później RKP Rybnik, no i w wieku chyba 17 lat zadebiutowałem w ROW-ie, w którym - wyłączając półroczne wypożyczenie - gram do dziś. Gdy byłem dzieckiem praktycznie cały czas - dopóki mama nie zawołała - siedziałem na boisku i razem z bratem i kolegami graliśmy w piłkę. Dziś swoim doświadczeniem staram się pomagać młodszym kolegom, których w naszej drużynie nie brakuje.
- Proszę opowiedzieć o najbardziej emocjonującym meczu, czy może sytuacji związanej z piłką nożną, która zapadła panu w pamięci?
- Było takich sytuacji wiele. Z pozytywnych na pewno awanse, które mogłem z ROW-em przeżyć plus moja pierwsza bramka w II lidze na Polonii Warszawa, gdzie wygraliśmy 1:0 (z góry zaznaczam - nie z karnego), natomiast z negatywnych, chyba najbardziej brak awansu do I ligi, gdzie w ostatnim meczu u siebie przegraliśmy z ostatnią drużyna i „dokonaliśmy” niemożliwego, nie awansując.
- Jakie były najtrudniejsze momenty w pana karierze?
- Na pewno kontuzje, szczególnie ta, która wykluczyła mnie z gry w I lidze. Pamiętam również cały czas niestrzelony rzut karny w meczu z Ruchem Chorzów, który przegraliśmy i w tym samym meczu doznałem poważnej kontuzji.
- Jak pan poradził sobie z tą sytuacją?
- Co do kontuzji nie było łatwo, ale miałem wsparcie bliskich — rodziny i kolegów. Nigdy nie brakowało mi charakteru i wiedziałem, że to się zdarza i będę silniejszy. Rzut karny to nie pierwszy ani ostatni, którego nie strzeliłem, dziś mnie to nie boli, bo wiem, że to się zdarza, natomiast pamiętać będę do końca życia.
- Czego życzyć drużynie w nowym roku?
- Przede wszystkim, aby omijały nas kontuzje, żebyśmy mogli dobrze się przygotować i zrealizować swój cel.
Rozmawiał Zbigniew Harazim