Mariusz Prudel, jeden z najlepszych na świecie siatkarzy plażowych opowiada nam o zakończonym właśnie sezonie i o planach na kolejny, olimpijski. Rybniczanin na co dzień gra w parze z Grzegorzem Fijałkiem z Andrychowa.
- Tegoroczny sezon był dla was rewelacyjny.
- Dokładnie tak. Był zdecydowanie najlepszy w życiu. Oby każdy kolejny był podobny. Fajnie byłoby grać na takim poziomie cały czas. Będziemy robić wszystko żeby tak właśnie było.
- Miałeś chwilę żeby odpocząć?
- Tak. Byliśmy na obozie rehabilitacyjnym. Teraz zaczynamy się już powoli ruszać. Bieganie, lekkie ćwiczenia atletyczne i powolne wejście w przygotowania do nowego sezonu – to plan na najbliższy czas.
- Obecnie jesteście postrzegani jako para, która może wygrać ze wszystkimi na świecie.
- Teoretycznie tak jest. Cieszy nas to bardzo, że potrafimy grać jak równy z równym przeciwko najlepszym zawodnikom na świecie. Wygląda to już zupełnie inaczej niż jeszcze kilka lat temu, gdzie polskie pary przegrywały sromotnie. My zdobywaliśmy jeden punkt a oni sześć. Teraz gra jest wyrównana. A z niektórymi zagranicznymi parami to teraz my zdobywamy sześć punktów a oni jeden.
- Co się zmieniła, że w tym roku udało wam się dostać na sam szczyt?
- Zdecydowało o tym kilka czynników. Na pewno jesteśmy bardziej doświadczeni. Zmieniło się też wiele pod względem mentalnym. Bardzo ważne jest również to, że cały czas mamy kontakt z najlepszymi na świecie. Sparingi, gry kontrolne z czołówką to jest podstawa żeby załapać się do najlepszych. Teraz jak jedziemy gdzieś na obóz, to już nie mamy problemów, aby znaleźć dobrych sparingpartnerów. Ludzie chcą z nami trenować.
- Oprócz was są w Polsce pary, które w niedługim czasie mogą również odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej?
- Oczywiście. Mamy młode perspektywiczne pary, które już grają w najważniejszych turniejach i pukają do drzwi czołówki. Cały czas im jednak czegoś brakuje. Trudno mi powiedzieć czego, bo nie jestem ich trenerem. Ale wierzę, że ktoś do nas wkrótce dołączy. To jest kwestia czasu.
- W przyszłym roku Igrzyska Olimpijskie.
- Dokładnie. To najważniejsza impreza dla każdego sportowca. Sam awans jest dla nas czymś szczególnym. Nie spodziewaliśmy się, że już po tym sezonie będziemy pewni wyjazdu do Londynu. To było w sferze marzeń. Jak widać czasem się spełniają. Oczywiście nie zamierzamy spocząć na laurach. Cały czas pracujemy, jesteśmy czujni i chcemy wygrywać.
- Macie jakieś oczekiwania odnośnie igrzysk?
- Staramy się nie podchodzić do tych zawodów w ten sposób. Jedziemy i będziemy walczyć. Nie wiemy jak wygląda taka impreza, będzie to dla nas debiut więc jesteśmy ostrożni.
- Są jacyś zdecydowani faworyci do medali w Londynie?
- Na pewno będą się liczyć pary, które są wysoko w rankingu. Przewagę będą też maiły pary doświadczone. Pewnie będzie jakiś czarny koń imprezy, jak to zwykle bywa. Turniej będzie długi więc różne rzeczy mogą się wydarzyć. Gra się jeden mecz dziennie więc trzeba być cały czas skoncentrowanym. To nie jest tak, że masz jeden dobry dzień i wchodzisz do czwórki. Podobnym turniejem były tegoroczne mistrzostwa świata. Tam zobaczyliśmy jak to wygląda. To nam dało wiedzę, nad czym pracować. Takie doświadczenia są bezcenne.
Czytaj więcej we wtorek w Tygodniku Rybnickim