Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

19.07.2012 09:24 | 1 komentarz | kozz

WYWIAD – Z Arkadiuszem Kłodą, piłkarzem, trenerem, od kilkunastu lat związanym z Raciborszczyzną, byłym zawodnikiem Ekstraklasy w barwach Zagłębia Sosnowiec, a obecnie trenerem grupy orlików Unii Racibórz – rozmawia Maciej Kozina.

Mogłem grać u Fornalika
fot. Arkadiusz Kłoda (Zagłębie Sosnowiec) w starciu z Markiem Zieńczukiem (Ruch Chorzów) / Jarosław Rudnicki, www.zaglebie.sosnowiec.pl
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Swoją piłkarską przygodę zaczynał w rodzinnym mieście – Brzeszczach mieszczących się w województwie małopolskim. – Do Górnika Brzeszcze zapisałem się gdy miałem 10 lat, natomiast w wieku 17 lat zadebiutowałem w IV lidze – wspomina Arkadiusz Kłoda. Następnie piłkarz został zauważony przez trzecioligowy BBTS Ceramed Bielsko-Biała, obecnie Podbeskidzie Bielsko-Biała gdzie został na rok. Kolejnym etapem piłkarskiej kariery Kłody był Kietrz. We Włókniarzu zawodnik spędził trzy lata, a od sezonu 2004/05 został piłkarzem Zagłębia Sosnowiec. Tam pozostał już do końca swojej kariery piłkarskiej.

– W Zagłębiu Sosnowiec miałeś okazję grać na trzech szczeblach od II ligi do Ekstraklasy. Jak wspominasz swoją przygodę z piłką?
– To prawda, grałem w drugiej, pierwszej lidze, a także w Ekstraklasie, wówczas Orange Ekstraklasie. Na najwyższym szczeblu spędziłem jeden sezon. Łącznie rozegrałem tam 20 meczów.

– Jakie to jest przeżycie zagrać w Ekstraklasie?
– Niesamowita nobilitacja. Zagrać w Ekstraklasie to było moje marzenie, które się spełniło. Debiut miałem przeciwko Lechowi Poznań. Rozgrywanie meczu przy 18 czy 20 tysiącach kibiców, to było coś nieprawdopodobnego, przeżycie niesamowite, wręcz nie do opisania.

– Grałeś z Zagłębiem w Ekstraklasie w momencie, gdy klub i tak czekała degradacja do niższej ligi za korupcję. Jak to wyglądało od środka?

– Za dużo punktów w lidze wtedy nie zrobiliśmy, Zagłębie już przed sezonem było zdegradowane do I ligi i nikt nie chciał przyjść do klubu bez perspektyw. W dodatku jeśli zajęlibyśmy miejsce spadkowe, to kończyło się to spadkiem o jeszcze jeden szczebel niżej. I tak się stało.

– W momencie, gdy spadliście niżej miałeś szansę wybić się do innego klubu?
– Owszem, były propozycje z Zagłębia Lubin (wówczas I liga z szansą na awans) i Ruchu Chorzów (wtedy Ekstraklasa), ale... jak nie wiadomo o co chodzi to... – można podsumować całe zamieszanie wokół transferu. Byłem już przygotowany na podpisanie kontraktu dwuipółletniego z Zagłębiem Lubin. Jednak ostatecznie do podpisania kontraktu nie doszło.

– Nie żałujesz, że transfery do klubu z Lubina i Chorzowa „nie wypaliły”?
– Teraz już o tym nie myślę, ale wcześniej żałowałem, że nie wyszło z Zagłębiem i Ruchem – to była inna półka. Chciałem na dłużej zagościć w Ekstraklasie, ale widocznie nie było mi to dane. Tłumaczę sobie to w ten sposób, że tak po prostu miało być.

– Co trzeba zrobić, żeby zagrać w Ekstraklasie?
– Poza umiejętnościami trzeba na pewno mieć dużo szczęścia. Tak jak w życiu, w każdej dziedzinie szczęście jest potrzebne, trzeba je mieć, aby trafić w odpowiednim momencie na odpowiednich ludzi, żeby wszystko poszło w dobrym kierunku. Nie byłem wybitnym dryblerem, ale ciężką pracą doszedłem do gry w Ekstraklasie i jestem dumny z tego co osiągnąłem.

– Czy zapadły Ci w pamięć historie, które mile wspominasz?
– Oczywiście. Gdy grałem w Sosnowcu i byliśmy w II lidze wówczas przyszedł do nas Adrian Mierzejewski i on się wtedy nie mieścił do pierwszego składu w Zagłębiu, później poszedł grać do Polonii Warszawa. Już wtedy widziałem, że to jest talent, ale wtedy, tak jak mówiłem, nie mieścił się w składzie, a teraz grał podczas Euro 2012 w reprezentacji Polski.

– Na jakich pozycjach występowałeś w zespołach?
– Większość czasu spędziłem na środku pomocy lub prawej flance. W Brzeszczach, w Bielsku i w Kietrzu grywałem w środku lub na prawej pomocy. W Sosnowcu trener zrobił ze mnie prawego obrońcę. Mieliśmy założenia, że boczni obrońcy mają grać ofensywnie. Większość grałem na prawej obronie, czasem na prawej pomocy.

– Mimo wciąż młodego wieku nie kontynuujesz kariery piłkarskiej, a wszystko przez kontuzję kolana. Teraz tylko i wyłącznie będziesz zajmował się trenowaniem dzieci?
– Karierę zakończyła kontuzja kolana. Chciałem jeszcze wrócić do piłki, ale stwierdziłem, że jest za duże ryzyko odnowienia urazów, a w momencie gdy zacząłem trenować dzieci i rozpocząłem studia na PWSZ Racibórz stwierdziłem, że nie ma sensu wracać do piłki. Ciągnie cały czas do grania i w głębi duszy panuje smutek, że nie wrócę już do gry. Chciałoby się wyjść na boisko, bo czuję się na tyle dobrze fizycznie, żeby jeszcze pograć, ale zdrowie jest najważniejsze.

– Obecnie działasz dla Raciborszczyny, aby i tutaj kiedyś znów był futbol na wysokim poziomie i szkolisz młodzież Unii Racibórz. Co trzeba zrobić, aby miejscowi kibice mogli się cieszyć z sukcesów sportowych?
– W Unii Racibórz teraz zaczyna się dobrze układać. Nie ma za dużych pieniędzy, ale jest praca z dziećmi od podstaw. To nie jest sztuka zrobić sobie klub za pieniądze i awansować do Ekstraklasy, tylko sztuką jest stworzyć coś od podstaw i myślę, że tutaj w Raciborzu idzie to w dobrym kierunku.

– Ale czy szkolenie dzieci i młodzieży to wszystko?
– Na pewno brakuje odpowiedniej bazy sportowej, bo to że są orliki to jest fantastyczna sprawa, tylko przykładowo organizując treningi muszę jeździć po całym Raciborzu szukać wolnych orlików. Nie mamy jednego miejsca, w którym można trenować, bo klub nie ma bazy. w tym momencie mamy 9  grup młodzieżowych i każdy chce gdzieś trenować i z tym jest tutaj problem.

– Obecnie zajmujesz się trenowaniem dzieci z rocznika 2001 i młodszych. Jak wygląda przyszłość?

– Wygraliśmy rozgrywki podokręgu Racibórz z dość sporą przewagą nad pozostałymi lokalnymi klubami. Zwyciężyliśmy także w Mini Mistrzostwach Europy Deichmann Cup w Opolu, po czym w rozgrywkach ogólnokrajowych znaleźliśmy się na 18. miejscu. Teraz w nowym sezonie planujemy zgłosić się do rozgrywek podokręgu rybnickiego, gdyż będziemy się mierzyć z takimi drużynami jak Odra Wodzisław czy GKS Jastrzębie. Dla tych dzieci ważne jest, aby chcąc się rozwijać mierzyć się z mocnymi drużynami. W tych młodych piłkarzach tkwi niesamowity potencjał i tylko ciężką pracą mogą do czegoś w życiu dojść, czego im z całego serca życzę.