Przyszłość dogoniła Pniówek
Przyszłość Rogów zremisowała 1:1 z Pniówkiem Pawłowice. Gospodarze w pierwszej połowie zagrali chaotycznie i bez werwy. W drugiej połowie zaprezentowali się o niebo lepiej i wyrównali po rzucie karnym.
Wydarzenia
32. min. - Bramka dla Pniówka. Goście wykonywali rzut wolny. Piłka ustawiona była 20 metrów od bramki, po lewej stronie przedpola. Mocno bita przez Łukasza Halamę piłka poszybowała w tłum piłkarzy. Żaden z nich nie zdołał przeciąć strzału i futbolówka wpadła do siatki obok zaskoczonego i zdezorientowanego Piotra Pasia.
46. min. - Dwie zmiany w Przyszłości – Szymon Cichecki za poobijanego Michała Adamczyka i Dawid Nielek za Marka Sobika. Gra Przyszłości od początku wyraźnie się ożywiła. Niemal od razu po jej wznowieniu w doskonałej sytuacji znalazł się Robert Żbikowski. Miał przed sobą tylko bramkarza, ale pospieszył się z uderzeniem i zamiast spokojnie umieścić piłkę w bramce uderzył wysoko ponad nią.
49. i 58. min. - kolejne dwa rzuty wolne dla Pniówka, po których pod bramką Przyszłości było bardzo gorąco. Najpierw Paś po uderzeniu zawodnika GKS-u wypluł piłkę przed siebie, na szczęście dla bramkarza Przyszłości dobitka poszybowała wysoko na bramką. W drugiej przypadku główkował były zawodnik Rogowa Paweł Woniakowski, ale efektowną paradą Paś zapobiegł utracie bramki.
63. min. - wyrównanie dla Przyszłości. Sędzia uznał, że wbiegający w pole karne Robert Żbikowski został pociągnięty za rękę i wskazał na rzut karny. Goście złapali się za głowy uważając, że o karnym nie było mowy. Sędzia - który ewidentnie nie miał swojego dnia, myląc się w jedną i drugą stronę - nie zmienił jednak zdania i poszkodowany sam wymierzył sprawiedliwość, strzelając pewnie w prawy róg.
72. min. - Dawid Bober mógł zostać bohaterem spotkania. Cichecki dośrodkował z rzutu wolnego a obrońca gospodarzy główką skierował piłkę w okienko bramki Pniówka. Bramkarz gości sobie znanym sposobem zdołał jednak zapobiec utracie gola.
80. min - Kibice Przyszłości (przynajmniej niektórzy) to marudy. Na trybunach słychać było, że a to ten zawodnik słaby, tamtem również, trzeci jeszcze gorszy. Wygląda na to, że w składzie Przyszłości grają same ofermy. Az chciałoby się zapytać jakim cudem Przyszłość do tego meczu była samodzielnym liderem?
Tomasz Sosna, trener Przyszłości: Zupełnie przespaliśmy pierwszą połowę. Nie wiem z czego to wynikało. Cały tydzień uczulałem zawodników, żeby jako lider nie poczuli się zbyt pewnie. Chyba gdzieś to siedziało w głowach i gra wyglądała po prostu słabo. Po przerwie na szczęście zagraliśmy znacznie lepiej. Może ta gra nie była jakaś wybitna, ale przynajmniej zaangażowanie stało na odpowiednim poziomie.