Mało kto wie, że w Rybniku, a konkretnie w Boguszowicach, mieszka jeden z najsilniejszych ludzi na naszej planecie. Jeśli dla Rosjanina czterdzieści procent to nie wódka, dla niego trzysta kilo to nie ciężar. Z „Tygodnikiem” rozmawia Adam Kozłowski, aktualny mistrz i rekordzista Świata w wyciskaniu sztangi leżąc (341,5 kg).
Tygodnik Rybnicki: - Za tobą kolejny sezon pełen sukcesów. Jakimi osiągnięciami, wywalczonymi w 2012 roku możesz się pochwalić?
Adam Kozłowski: - Najważniejsze moje osiągnięcia w tym roku to zdobycie tytułów mistrza Polski, mistrza świata oraz wicemistrzostwo Europy i zdobycie pucharu świata w mojej kategorii wagowej 110 kg.
Od jakiegoś czasu karierę sportową musisz godzić z pracą na kopalni. Czy wymaga to dużych wyrzeczeń?
Jest coraz ciężej. Składa się na to wiele czynników. Między innymi to, że trzeba poświęcić więcej czasu na regenerację organizmu nie tylko po treningu, ale również po pracy, bo jak wiadomo, na kopalni nie jest lekko. A to znowu przekłada się na pieniądze - większa suplementacja, odnowa biologiczna itp.
W jaki sposób pracujesz nad siłą?
W ciągu roku treningi rozkładają się w zależności od przygotowań do zawodów, a więc tak w skrócie, są to systemy treningowe, na których zwiększa się obciążenia, a zmniejsza ilość serii w wykonywanych ćwiczeniach. Oprócz tego organizm ładuje się większą ilością węglowodanów dla zwiększenia energii.
Wielu zawodników uprawiających sporty siłowe próbuje sprawdzić się w różnego rodzaju sztukach walki. Czy ty myślałeś kiedyś o wzięciu udziału w zawodach strongmenów lub wyjściu na ring?
W strongmenach nie miałem okazji startować, brałem za to udział w różnych wielobojach siłowych. Zanim zacząłem przygodę z ciężarami, trenowałem boks w KS Górnik Boguszowice jako junior i nie powiem, że ciągnie mnie, żeby wystartować kiedyś na jakiejś gali bokserskiej. Oczywiście z wcześniejszym przygotowaniem.
Czy w twojej dyscyplinie sportu można mówić o pełnym zawodowstwie? Jest szansa zarabiać dzięki sponsorom i utrzymywać się wyłącznie z tej dyscypliny?
Jeżeli ktoś posiada takiego sponsora, że wystarcza mu na cały rok na życie, to na pewno tak. Ja do mojej dyscypliny podchodzę bardzo profesjonalnie i osiągam dużo, ale niestety - z tego sportu nie da się w naszym kraju przeżyć.
Sporty jak strongmen czy podnoszenie ciężarów to dyscypliny dość popularne w naszym kraju. Czy jest szansa by wyciskanie sztangi zdobyło podobną popularność? Jeśli tak, to jakie warunki twoim zdaniem muszą zostać spełnione?
Po pierwsze - na dzień dzisiejszy wyciskanie sztangi jest bardziej popularne od tych dyscyplin, ponieważ w ciągu roku odbywa się więcej zawodów z dużo większą ilością zawodników. Na przykład w mistrzostwach Polski startowało 150 uczestników, a w mistrzostwa siłaczy w Złotoryi około dwustu. Ja sam startowałem w tych zawodach o północy, ze względu na tak dużą ilość zawodników. Tu raczej chodzi o przebicie się w mediach. Podnoszenie ciężarów to inna sprawa, bo to sport olimpijski, a strongmeni po odejściu Pudziana też już w telewizji nie istnieją. Po prostu nie mamy przebicia w mediach, a szkoda. Bo kto by nie chciał oglądać ludzi, którzy podnoszą ponad trzystukilogramowe ciężary.
Dzięki dyscyplinie sportu, którą uprawiasz, odwiedziłeś wiele krajów. W jakich zakątkach świata miałeś okazję występować?
Nasza federacja organizuje zawody w większości w państwach europejskich: Niemcy, Austria, Słowacja, Francja, Węgry, Słowenia, Czechy. W zeszłym roku w USA odbywały się mistrzostwa świata, niestety miałem wypadek i nie pojechałem, ale za 2 lata może mi się wreszcie uda.
Jak właściwie rozpoczęła się twoja przygoda z tym sportem i kiedy przyszły pierwsze sukcesy?
Obok salki, w której trenowałem boks, była siłownia. Chcąc nie chcąc spoglądałem na kolegów, którzy podnosili ciężary. A że ważyłem 69 kilo, to chciałem trochę „przypakować”. W 1993 roku po 2 latach treningu u boku świętej pamięci Jurka Bulskiego zdobyłem tytuł mistrza Polski juniorów w trójboju siłowym. I tak się to właśnie zaczęło.
Ile lat chiałbyś jeszcze utrzymywać się na samym szczycie i czy myślaleś już o zakończeniu kariery?
Dopóki będę zdrowy, na pewno będę startował i wytyczał sobie nowe cele. Nie zastanawiałem się nigdy, kiedy z tym skończę. Lubię to co robię i sprawia mi to wielką satysfakcję. To jest dla mnie najważniejsze.
W jakich najważniejszych zawodach chcesz wziąć udział w przyszłym roku?
Będą cztery duże imprezy: mistrzostwa świata, Europy, Polski oraz puchar świata. Oprócz tego na pewno jeszcze parę zawodów mniejszej rangi w Polsce i za granicą, bo na takie też jeżdżę nie tylko po to, żeby wygrywać, ale również spotkać się z przyjaciółmi i różnymi fajnymi ludźmi z branży powerliftingu.